wtorek, 7 kwietnia 2015

DOCE.


Dzisiejszego ranka Melissa wróciła z Malezji ale tylko na kilka dni, w czwartek ostatni wyścig motoGP w Walencji. Siedziałem na blacie w kuchni i czekałem aż moja dziewczyna wyjdzie z łazienki. Po chwili pojawiła się ubrana w ciemne jeansy i popielatym topie.
- Meli, musimy podjąć decyzję co dalej. – powiedziałem.
- Wiem Marc. – wzięła głęboki oddech - Poznałam kogoś.
- A ja nigdy nie przestałem jej kochać.
- Zabiorę dzisiaj wszystkie swoje rzeczy. Marc to były wspaniałe miesiące, jestem szczęśliwa, że Cię poznałam. Nie żałuję tego, ale chyba nie byliśmy sobie pisani.
- Masz rację. Jesteś wspaniałą, piękną i mądrą dziewczyną. Zasługujesz na szczęście.
- Dziękuję Marc, za wszystko. Jedź do niej, powiedz jej prawdę i bądź szczęśliwy.
- Dziękuję Meli. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. - Powodzenia. - Wziąłem kluczyki od samochodu i wyszedłem. Wsiadłem do białego Audi i próbowałem się dodzwonić do Blanci. Nie odbierała więc spróbowałem ponownie. Tym razem się udało.
- Cześć. - powiedziałaś.
- Hej piękna. Spotkamy się?
- Nie.
- Blan co się dzieje?       
- Marc nie mogę. Nie mam już siły.
- Ej nie mów tak. Proszę spotkajmy się. Muszę Ci coś powiedzieć.
- No dobrze. Za 25 minut w 'El Sol'.
- Do zobaczenia.

*

Gdy dotarłem do kawiarni moja ukochana siedziała już przy stoliku w głębi tarasu. Wyglądała idealnie, słońce rozświetlało jej piękną twarz, delikatny wiatr plątał jej włosy. Szeroko się uśmiechnąłem i podszedłem do niej. Miała smutne oczy, cudowny uśmiech nie gościł już na jej twarzy.
- Blanca powiedz mi co się stało, proszę. – poprosiłem zmartwiony.
- Sergi...
- Sergi możemy porozmawiać? – zapytałam gdy weszłam do mieszkania pomocnika Barcelony.
- A mamy o czym?
- Proszę, daj mi chwilę.
- Kawę, herbatę?
- Herbatę jeśli mogę. - usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej. Po chwili Roberto postawił przede mną biały kubek z ciepłym napojem. W jego mieszkaniu panowały już pustki, nie było w nim żadnych osobistych rzeczy, tylko meble. Katalończyk przyjechał na weekend ostatecznie pożegnać się z rodziną i przyjaciółmi.

Po chwili rozmowy, tak naprawdę o niczym, bo pytanie o trening czy pogodę są na niskim poziomie, Sergi wstał z krzesełka i podszedł do komody w salonie. Wyjął coś z niej i wrócił na miejsce.
- Mi już nie będzie potrzebny. - powiedział stawiając na blacie czerwone pudełeczko.
- Czy to jest...?
- W dniu w którym wyjechałaś chciałem Ci się oświadczyć. Chciałem żebyś została moją żoną, chciałem Ci udowodnić, że jesteś dla mnie najważniejsza i że bardzo Cię kocham. Ale postanowiłaś wyjechać. Weź go.
- Nie mogę.
- Mi się już do niczego nie przyda. - powiedział i przysunął go bliżej mnie. - Zrób z nim co chcesz, ja go nie chcę. - wzięłam pudełeczko do ręki i otworzyłam. Moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek z białego złota z brylantem.
- Jest piękny. Nie mogę go wziąć, nie zasługuje na niego. Przepraszam. - powiedziałam, odłożyłam go i wyszłam z mieszkania Sergiego.

- Blan, to już minęło. Stało się. Wiem, że to trudne, ale musisz dać radę. Taką podjęliśmy decyzję, ona była świadoma.
- Wiem Marc, ale..
- Cii. - przytuliłem ją - Rozstałem się z Melissą. - wyszeptałem. Blanca podniosła głowę i spojrzała na mnie spod swoich długich rzęs. - Tęskniłem za Tobą. Nigdy nie powinienem był pozwolić Ci odejść. Tak bardzo mi Ciebie brakowało. Kocham Cię i nigdy nie przestałem. Jesteś kobietą mojego życia. Teraz możemy być razem, szczęśliwi. Blanca proszę, powiedz coś.
- Ja.. ja też Cię kocham. - wyszeptała, stanęła na palcach i musnęła moje wargi. Szeroko się uśmiechnąłem, wziąłem Cię na ręce i zacząłem odkręcać dookoła.

*

Kilka miesięcy później..

Finał Cheampions League w Rzymie. Real Madryt kontra FC Barcelona. 89 minuta dobiega końca Howard Webb dolicza 3 minuty czasu dodatkowego. Wynik spotkania od 72 minuty to 1:1. Dogrywka jest już coraz bliżej, atmosfera na stadionie jest niesamowita, wszyscy się denerwują i trzymają kciuki za swoją ukochaną drużynę. Kibice przekrzykują się nawzajem śpiewając hymny swoim klubów. Na murawie często dochodzi do spięć, można powiedzieć, że we wszystkich się gotuje. Nagle Messi dostaje piłkę w polu karnym, przymierza i strzela. Na nieszczęście całej Barcelony wieczny żywy, niepokonany Casillas wybija piłkę na aut. Do narożnika biegnie Rakitic, sekundy uciekają nieubłaganie. W polu karnym Królewskich jest już cała jedenastka Blaugrany. Piłka leci, Carvajal nie upilnował Bartry. Obrońca w bordowo-granatowym trykocie wybija się, uderza piłkę głową i… gooooool. Stadion szaleje. Kibice z Katalonii szaleją, Ci z Madrytu płaczą. 92 minuta Barcelona wygrywa 2:1 z Realem. Marc nie wierzy w to, co się stało, biegnie przez pół boiska i całuje herb Barcy, który ma na piersi. Doganiają go chłopaki z drużyny i rzucają się na niego. Przed ławką rezerwową powstaje wielka piramida z zawodników. Została niecała minuta, trzeba wracać na pozycję. Ronaldo kopie do Jamesa i Howard Webb gwiżdże po raz ostatni tego wieczora. Barcelona wygrywa w finale Cheampions League 2016/2017 z Realem Madryt 2:1. Szczęśliwy Bartra podbiega do trybun, wyciąga ręce i pomaga przejść przez barierki swojej ukochanej. Gdy Blanca jest już na murawie, prowadzi ją do linii bocznej, chwyta w pasie i okręca dookoła. Oboje śmieją się, są szczęśliwi. Dziewczyna cudownie wygląda w t-shircie Blaugrany z 15 na plecach i nazwiskiem Bartra.
- Mój mistrz. – mówi i całuje go w usta na oczach całego świata. Jest dumna ze swojego chłopaka, zawsze w niego wierzyła, a teraz, gdy zdobył decydującą bramkę w finale jest więcej niż dumna.

- To wszystko dla Ciebie. – szepcze jej do ucha. Chłopaki szaleją, biegają po całym boisku, skaczą na siebie, ściskają się, a on stoi ze swoją ukochaną z boku boiska i cieszy się zwycięstwem z cały swoim światem. – Kocham Cię księżniczko! – krzyczy najgłośniej jak potrafi. 

~~~~~~~~~~~~ 
Krótki i o niczym. To już ostatni rozdział za tydzień, ewentualnie dwa pojawią się epilogi.
Do następnego
Ines ;*