wtorek, 27 stycznia 2015

TRES.


Z każdym dniem coraz bardziej poznawałam Barcelonę i dawnych przyjaciół. Sergi dbał o mnie jak nikt inny. Nie pozwalał żebym się nudziła, zabierał mnie na spacery, zakupy, był cały czas. Czasami zastanawiałam się jak mogłam stracić takiego fajnego chłopaka. Widocznie w poprzednim życiu, bo tak określam czas przed wypadkiem stało się coś, co nie pozwoliło nam być razem. Po kilkunastu niezobowiązujących spotkaniach piłkarz zaprosił mnie na randkę. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że będzie to idealnie spędzony czas. Umówiliśmy się, że Roberto przyjedzie po mnie około 18. Stałam przed szafą i nie miałam pojęcia, w co się ubrać, w końcu zdecydowałam się krótką sukienkę w kwiaty, do tego szpilki i czarną torebkę.
- Chyba będzie dobrze. – powiedziałam do siebie poprawiając ubranie. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam uśmiechniętego Sergiego ubranego w jeansy i jasną koszulę.
- Ślicznie wyglądasz. – powiedział i pocałował mnie w policzek. Wzięłam torebkę i wyszliśmy z mojego mieszkania. Po około 15 minutach jazdy samochodem piłkarza dojechaliśmy do restauracji w centrum. W środku było prześlicznie, jasne, kamienne ściany, ceglany sufit, kremowe meble i piękne żyrandole. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Po chwili przyszedł kelner i przyniósł nam karty. Zamówiliśmy białe wino i powiedzieliśmy, że nam resztą się jeszcze zastanowimy.
- Nie wiem, co wybrać. – powiedziałam wertując menu.
- Wiem, co wybierzesz. – powiedział Sergi z uśmiechem.
- Skąd możesz wiedzieć? – zapytałam.
- Znam Cię.
- Nie wierzę Ci. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Chcesz się przekonać?
- Tak.
- Wybierz i zapisz to na kartce. Potem ja powiem Ci, co wybierasz i pokażesz mi tą kartę.
- Dobra. – odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, co wziąć. Zdecydowałam się na gazpacho na przystawkę, sałatkę z grillowanym kurczakiem na drugie danie i ciasto czekoladowe na deser. Tak, zestaw idealny. – Nie zgadniesz tego. – powiedziałam pewnie.
- Gazpacho, sałatka i ciasto czekoladowe? – zapytał, a mnie zatkało.
- No jak? – powiedziałam, a Sergi zaczął się śmiać.
- Zawsze to zamawiałaś.
- To nie fair! – krzyknęłam.
- Oj nie gniewaj się już. – pokazał mi język i złożył zamówienie. Siedzieliśmy w restauracji prawie trzy godziny, żartowaliśmy, śmialiśmy się. Panowała cudowna atmosfera, w towarzystwie Hiszpana czułam się bardzo dobrze. W końcu uznaliśmy, że wychodzimy, pojechaliśmy na La Rambla. Sergi objął mnie ramieniem i szliśmy przed siebie wzdłuż straganów nie zaważając na mijające nas tłumy. Roberto był w wielkim szoku, że zaczepiło go tylko dwóch kibiców z prośbą o autograf. Gdy przechodziliśmy przez część Rambli z kwiatami piłkarz zatrzymał się przy jednej z kwiaciarni i kupił mi mały bukiecik. Późnym wieczorem odwiózł mnie pod kamienicę, w której mieszkałam. Wyszedł z samochodu i po chwili otworzył mi drzwi.
- Dziękuję za wspaniały wieczór. – powiedziałam z uśmiechem.
- To ja dziękuję, że dałaś się zaprosić.
- Dobranoc Sergi. – pocałowałam go w policzek i weszłam do budynku.

***

                Następnego ranka wstałam w wyśmienitym humorze. Wszystko mnie cieszyło, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zrobiłam sobie śniadanie i z talerzem w ręce usiadłam na jednym z foteli. Słońce wpadało przez okna do domu i powodowało, że jeszcze bardziej lubiłam ten dzień. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, zaskoczona podskoczyłam z siedziska i otworzyłam drzwi. Okazało się, że to kurier z paczką dla mnie. Podpisałam odbiór i wróciłam na miejsce. Granatowe pudełko kryło w sobie liścik, bilet i koszulkę Blaugrany. „Wspominałaś, że chciałabyś przyjść na nasz mecz. Camp Nou, dzisiaj o 17. Ślicznie będziesz wyglądać w tej koszulce. Buziaki Sergi” przeczytałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Racja, podczas wczorajszego wieczoru mówiłam, że chciałabym zobaczyć jego, Marca i Crisa w akcji, ale nie sądziłam, że następnego dnia będę siedzieć na trybunach. Roberto potrafi zaskoczyć. Dzień poświęciłam na czyste lenistwo, koło południa wzięłam książkę i poszłam poczytać do pobliskiego parku. Kupiłam sobie kubek wypełniony owocami i delektowałam się dobrą lekturą, owocami i pięknym słońcem. Po południu wróciłam do domu, założyłam ciemne jeansy, koszulkę, którą dostałam do Sergiego i krótkie conversy. Po 40 minutach od wyjścia znalazłam się pod Camp Nou, cudowny stadion, a widok z mojego miejsca na płytę boiska był nieziemski. Przyznam się bez bicia, że nie sprawdziłam nawet, z kim Barca ma zagrać ten mecz. Jednak miałam nadzieję, że panowie bez problemu wygrają ten mecz.
Nie myliłam się w 10 minucie spotkania Messi zdobył pierwszego gola, pod koniec pierwszej połowy Neymar umieścił jeszcze piłkę w siatce. W 78 minucie Sergi podał do Crisa i ten wpakował futbolówkę w bramkę. Mecz skończył się wynikiem 3:0 dla Barcelony. Zadowolona z przebiegu wydarzeń udałam się na korytarz łączący strefę VIP, w której siedziałam, z szatnią i strefą mieszaną. Po jakimś czasie zjawiła się trójka moich przyjaciół.
-Świetny mecz. – powiedziałam i przywitałam się z każdym z osobna.
- Dzięki. – odpowiedzieli niemal równo.
- Blan, trener odesłał mnie na wywiad do El Marcador, to zajmie jakieś pół godziny jak nie więcej. Nie dam rady Cię odwieźć no chyba, że poczekasz. – powiedział Roberto.
 - Dam sobie radę. – powiedziałam.
- Ja Cię odwiozę. – wtrącił się Marc.
I tak się stało, Sergi poszedł do studia Barca TV, Cris pojechał do swoich księżniczek, a ja wsiadłam do białego Audi Bartry. Droga nie była długa, dużo szybciej dostałam się pod dom sportowym samochodem obrońcy niż zatłoczonym metrem.
- Wejdziesz na kawę czy coś? – zapytałam, gdy byliśmy już pod kamienicą.
- Melissa na mnie czeka. – odpowiedział.
- Okej, jasne. Rozumiem. Jakbym była na jej miejscu też wolałbym żebyś wrócił od razu do domu. – uśmiechnęłam się – Dziękuję za podwiezienie. Dobranoc. – powiedziałam i wyszłam z samochodu. Otwierałam już drzwi główne, gdy Marc krzyknął.
- Jutro o 12 masz czas?
- Poczekaj sprawdzę. – uśmiechnęłam się i wyjęłam kalendarzyk z torebki. – Jakby przesunąć to spotkanie i odwołać to – zamknęłam szybko notatnik i zaczęłam się śmiać. – Oczywiście, że mam.
- To jesteśmy umówieni. Dobranoc Blan. – uśmiechnął się, zasunął okno i odjechał.

***

                Tak jak powiedział zjawił się o 12 pod moimi drzwiami. Kończyłam się właśnie malować, więc poprosiłam obrońcę żeby chwileczkę poczekał. Usiadł obok mnie i zaczął szperać w kosmetyczce.
- Po co wam tego tyle? Bez tego też jesteście śliczne. – powiedział.
- Marudzisz. – odpowiedziałam i wróciłam do malowania rzęs. Po chwili katem oka zobaczyłam, że Marc trzyma w ręce moją pomadkę i się do niej uśmiecha. – Co ty się tak szczerzysz do tej szminki? – zapytałam ze śmiechem.
- A nic, coś mi się przypomniało. – odłożył kosmetyk z powrotem do kosmetyczki – Ładny kolor. – dodał.
Po około 15 minutach byłam już gotowa, ubrana w czarne jeansy, biały t-shirt z nadrukiem, na to czerwoną koszule w kratkę, czarne buty i tego samego koloru torebkę. Marc zostawił samochód pod moim domem i poszliśmy się przejść. Całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się, po jakimś czasie weszliśmy do małej kawiarenki. Zamówiliśmy sobie churros z czekoladą.
- Jejku, jakie to jest pyszne. – powiedziałam po pierwszym kęsie.
- Zawsze to uwielbiałaś. – odpowiedział z uśmiechem.
- Nie pamiętam, ale pewnie masz rację.
Zajadaliśmy się słodkościami, żartowaliśmy, Marc opowiadał jak kiedyś chciałam się przełamać i zjeść ciasto z rodzynkami. Ponoć zrobiłam dwa kęsy i się poddałam i musiał się ze mną wymienić swoim ciastem czekoladowym. No chciałam dobrze.
- Ubrudziłaś się głuptasie. – powiedział po chwili.
- Gdzie?
- O tutaj. – powiedział i starł kciukiem czekoladę z mojego policzka. Na skutek jego dotyku przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Marc cały czas trzymał dłoń na moim poliku i wpatrywał się we mnie. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Chwilę tak trwaliśmy, gdy nagle się zmieszałam i spuściłam wzrok. Marc wziął rękę i szepnął – Przepraszam.
- Nic się nie stało, ale chyba lepiej będzie jak już pójdę. – powiedziałam.
- Odprowadzę Cię.

- Nie trzeba, nie wracam jeszcze do domu. Cześć Marc. – powiedziałam i wyszłam z kawiarenki. 

----------------------------
Trójeczka już za nami. Co o niej sądzicie? :) Mi się w miarę podoba, jeszcze za bardzo nic się nie dzieje, ale jesteśmy coraz bliżej. :D
Zauważyłam, że się gubicie w narracji, przepraszam moja wina. Więc ogólnie to tak, od tego rozdziału jest tylko jeden narrator (czcionka normalna), zazwyczaj będzie to Blanca, czasami zdarzy się Marc czy Sergi. W następnych rozdziałach pojawi się coś takiego jak wspomnienia bohaterów i wtedy będzie zmiana czcionki Marc kursywa, Sergi pogrubiona kursywa, Lorena pogrubiona. Na pasku obok zrobiłam wam małą ściągę tak w razie czego. Mam nadzieję, że teraz będzie już wszystko jasne. :) 


 

Do następnego, 
Ines ;*



wtorek, 20 stycznia 2015

DOS.


Szłam do mieszkania Sergiego, bo u mnie w hotelu strasznie mi się nudziło. Roberto obiecał, że pomoże znaleźć mi jakieś małe mieszkanko w centrum. Hotel nie jest zły, ale na krótką metę, a mi jest potrzebne lokum. Byłam już pod apartamentowcem pomocnika, wbijałam kod od bramy, gdy nagle ona się otworzyła i wyszedł z niej mój przyjaciel.
- A ja właśnie do Ciebie szłam. – powiedziałam. – Nie powiedziałam, że będę, więc nie ma spray, jeśli się z kimś umówiłeś. Spotkamy się potem.
- Hej Blan, idę tylko do sklepu po jakieś zakupy, bo w lodowce już pusto. Masz tu klucze, idź na górę i poczekaj na mnie.
- Na pewno? – zapytałam.
- Tak. Niedługo wrócę. – powiedział i ruszył. Zrobiłam to, co mówił, kurtę zostawiłam w holu, rozejrzałam się jeszcze raz po mieszkaniu, było śliczne. No i ten taras, chyba tym razem też będę go uwielbiać. Poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, stanął przede mną wielki ekspres z tysiącem przycisków. Męczyłam się z nim chyba dobre 10 minut, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to Sergi wrócił i wybawi mnie od braku kofeiny. Otworzyłam wejściowe drzwi i zobaczyłam wysokiego bruneta z cudownym uśmiechem na ustach.
- Marc prawda? – zapytałam gościa.
- Tak. – odpowiedział, był chyba lekko zdzwoniony moim widokiem.
- Sergiego nie ma, poszedł po zakupy, ale niedługo wróci. Wejdziesz? – zaproponowałam.
- Jasne. – przepuściłam go w drzwiach i przeszliśmy do kuchni. Marc usiadł na białym krzesełku przy wyspie, a ja stanęłam przy tym diabelskim urządzeniu.
- Zrobiłabym Ci kawę, ale nie potrafię obsługiwać tego czegoś. – powiedziałam z grymasem na twarzy.
- Daj pomogę Ci. – podszedł i nadusił jeden guziczek, a kawa zaczęła lecieć – Wystarczy przycisnąć ten przycisk i jest. – powiedział z szerokim uśmiechem.
- No to było zbyt proste żebym to ogarnęła. – zaśmiałam się, a Marc po chwili mi zawtórował. Po chwili usiedliśmy na sofach przy stoliku na tarasie i zaczęliśmy rozmawiać. Obrońca Barcelony okazał się świetnym chłopakiem, miłym, zabawnym i na dodatek bardzo przystojnym.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? – zapytał po jakimś czasie.
- Nie. Jak oglądam zdjęcia, które pokazuje mi Sergi mam wrażenie, że gdzieś już to widziałam, ale nie wiem gdzie i kiedy. Poza tym nic nie pamiętam.
- Wiesz, że nic się nie zmieniłaś. Nadal masz paznokcie pomalowane na pomarańczowo, cały czas się uśmiechasz, jedyne co to grzywka Ci urosła. – zaśmiał się – Dobrze, że wróciłaś. Brakowało nam Cię tu.
- Też się cieszę. Słońce cały czas świeci, a w Londynie to.. Szkoda gadać, te dwa tygodnie, co byłam po przebudzeniu to cały czas lało. A tutaj tak pięknie. I jeszcze się okazało, że takich wspaniałych ludzi tutaj znałam.
- Mieszkasz z Sergim? – zapytał.
- Niee, coś Ty. – powiedziałam lekko rozbawiona. - Bywam tu dość często, ale nie mieszkam. Na razie noce spędzam w hotelu. – nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
- Już jestem! – krzyknął Sergi – Zrobiłem zapasy chyba na cały miesiąc. O Marc. – powiedział zaskoczony na widok obrońcy.
Przez kolejne godziny bawiliśmy się świetnie, zrobiliśmy jakąś sałatkę, pośmialiśmy się. Po jakimś czasie otworzyliśmy laptopa Sergiego i zaczęliśmy szukać mieszkania dla mnie. Miało być małe, ale przytulne i słoneczne. Ile my się nażartowaliśmy przy tym, czego to ludzie nie próbują wynająć. Niektóre to takie ruiny, że tylko o pomstę do nieba wołały. W końcu znaleźliśmy ładne mieszkanko w centrum, niedaleko metra i targu. Idealne. Zostało je tylko obejrzeć na żywo. Zadzwoniliśmy do właścicielki i umówiliśmy się na dzisiejsze popołudnie. Niestety Marc nie mógł już tam z nami jechać. Czarnym Audim Sergiego podjechaliśmy pod ładną kamienicę. Obejrzeliśmy mieszkanie i okazało się ono ładniejsze niż na zdjęciach. Podpisałam umowę i mogłam się wprowadzać!
- No to teraz czas na parapetówkę. Ja wszystko zorganizuję. Zaprosimy wszystkich naszych. Będzie fajnie. – powiedział Sergi z wielkim zapałem do pracy.
- Świetny pomysł. – odpowiedziałam z uśmiechem.

*

Sergi zorganizował wszystko na najbliższy piątek, panowie mieli mecz dopiero w niedzielę, więc w piątkowy wieczór mogli trochę się zabawić. Posprzątałam mieszkanie, wszystkie swoje duperele poustawiałam na półkach. Nie było tego tak dużo, z Londynu przywiozłam ze sobą tylko jedna walizkę, resztę zostawiłam w deszczowej Anglii. Moi goście, czyli Sergi, Lorena z Cristianem oraz Marc z Melissą, tą ostatnią miałam dopiero poznać, mieli się zjawić przed dwudziestą. Około 19 przyjechał Roberto z zakupami, przywiózł przekąski, alkohol i kwiatka, piękną, białą orchideę.
- Żebyś miała, z kim rozmawiać jak już będziesz siedzieć tu sama. – powiedział wręczając mi ją.
- Dziękuję, jest śliczna. – powiedziałam z uśmiechem. Po około godzinie po przybyciu pomocnika przyjechali Cris z Lori, potem pojawił się Bartra. Przyjechał sam, bo Melissa uznała, że się źle czuje. Zabawa była przednia, cały czas gadaliśmy, śmialiśmy się, moi goście opowiadali mi historie z przed lat. Sergi, Marc i Cris pili piwo, a my z Lori soczki. Tabletek, które zażywam nie można łączyć z alkoholem, Lori powiedziała, że dotrzyma mi towarzystwa, a przy okazji porozwozi później tych pijaków. Impreza trwała w najlepsze, nagle usłyszałam świetną piosenkę, która zaczęła lecieć z głośników.
- Uwielbiam tą piosenkę. Zatańczymy? – poprosiłam Sergiego. Piłkarz uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę.
- Zawsze lubiłaś tą piosenkę i zawsze słuchałaś jej jak gotowałaś. Cudownie wtedy wyglądałaś. Teraz zresztą też ślicznie wyglądasz. – powiedział, gdy bujaliśmy się w rytm piosenki. A ja zaczęłam się śmiać.

- Czy mi się tylko wydaje czy Sergi zarywa do Blanci? – zapytał mój narzeczony.
- Nie wydaje Ci się. Dobrze mu idzie, zobacz jaka jest szczęśliwa. – odpowiedziałam. Stojący obok Marc zacisnął pięści i wypił ogromny łyk piwa.
- Może coś z tego będzie i znowu będą razem. – skomentował Cris. – Stary, co ty taki nieobecny jesteś? – klepnął obrońcę w plecy.
- Wydaje Ci się. Bardzo dobrze się bawię. Lori zatańczysz? – odwrócił się do mnie i zaproponował. – Jeśli oczywiście Twój narzeczony nie ma nikt przeciwko.
- Nie no tańczcie sobie. Ja się napiję. –odpowiedział z uśmiechem Tello.
- Chyba nie jesteś zbyt szczęśliwy, że Sergiemu zaczęło się znowu układać. – powiedziałam, gdy bujaliśmy się w rytm muzyki.
- Co wy się tak uwzięliście? Może nie skaczę ze szczęścia, ale cieszę się, że Blanca wróciła i jest szczęśliwa przy Sergim. Naprawdę. – dodał i się uśmiechnął.

- Nie umiesz kłamać Marc, nigdy nie umiałeś.  – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

---------------------------------
Jest dwójeczka! Nie jestem do końca zadowolona i przekonana co do tego rozdziału, więc z góry przepraszam. Ale mam nadzieję, że chociaż odrobinkę się podoba. W tym rozdziale mamy głównie narracje Blanci, a pod koniec Loreny. :)
Macie już ferie? Ja dopiero ostatnie dwa tygodnie lutego i moje motto brzmi "byle przeżyć". Na osłodę dla tych, którzy nie mają teraz wolnego cudowny Marc, Sergi i Blanca *-*

 

Do następnego,
Ines ;*

wtorek, 13 stycznia 2015

UNO.


Dzisiejszy trening odbiegał końca, część otwarta dla dziennikarzy już dawno się skończyła, nagle na trybunach zobaczyłem postać dziewczyny. Przerwałem ćwiczenie i zacząłem się jej przyglądać. Wyglądała mi bardzo znajomo, ten uśmiech już kiedyś widziałem. Przez myśl przeleciało mi jedno imię, ale przecież to niemożliwe. Nie mogła wrócić.
- Marc, co tak stoisz jakbyś ducha zobaczył? 
- Ja mam zwidy czy Ty też ją widzisz? 
- Blancę? Wróciłam tydzień temu.
- Co? 
- Bartra, Tello! Biegamy! 
- Tak trenerze. - odpowiedział napastnik. Wróciłem do treningu, ale w mojej głowie cały czas były słowa Tello. Wszyscy wiedzą, że wróciła tylko nie ja. I dlaczego sama nie zadzwoniła, nie dała znaku, że jest z powrotem. To wszystko nie pozwalało mi się skupić na treningu. Gdy tylko mogłem patrzyłem na trybunę gdzie siedziała Suarez. Jeszcze piękniejsza niż dwa lata temu. Po skończonym treningu wyszedłem z szatni prawie ostatni. Stałem pod gorącym prysznicem i próbowałem wrócić do żywych. Gdy wyszedłem na parking koło samochodu Sergiego stała Blanca. Po chwili podszedł do niej Roberto z Tello. 
- Hej. Długo czekałaś? - powiedział pomocnik i pocałował ją w policzek. 
- Nie, gadałam z Neymarem. Zabawny facet. Hej Cris. - powiedziała i jego też pocałowała w policzek. - Jak Carlota, zdrowa już? 
- Tak. Wszystko jest już dobrze. 
- Powiedz Lori żeby do mnie zadzwoniła. Muszę iść wreszcie na jakieś zakupy. - powiedziała z szerokim uśmiechem. 
- Jasne. Dobra, lecę do moich księżniczek. Do zobaczenia. - powiedział Cristian, wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Wściekły trzasnąłem drzwiami mojego białego Audi i ruszyłem. Przy bramie znowu stała grupka fanów w oczekiwaniu na autograf. Zawsze się zatrzymywałem i to robiłem, ale teraz byłem tak wściekły, że tylko im kiwnąłem i wróciłem do domu.


*

- Hej misiu. Wróciłam. - usłyszałem głos Melissy. 
- Hej kochanie. - odpowiedziałem i wróciłem do czytania gazety. Ciągle zastanawiałem się nad wydarzeniami dzisiejszego dnia. Przed oczami cały czas miałem uśmiechniętą Blance. 'Marc ogarnij się' powtarzam sobie w myślach. 
- Marc, mówię do Ciebie od pięciu minut, słuchasz mnie w ogóle? 
- Przepraszam. Zamyśliłem się. 
- Co jest? - zapytała siadając obok - Widzę, że coś jest nie tak. 
- Wszystko okej. - powiedziałem i pocałowałem ją. Z uśmiechem usiadła mi na kolanach i zaczęła składać kolejne pocałunki. Nie powiem, że mi się to nie podobało, bo uwielbiałem, gdy tak robiła. Nagle rozdzwonił się mój telefon, który leżał na stoliku do kawy. 
- Nie odbierzesz? - zapytała zdziwiona. 
- Nie. Jestem zajęty. - cwaniacko się uśmiechnąłem i wpiłem się w jej usta. Niestety po chwili telefon znowu zacząć dzwonić. Melissa odwróciła się i podała mi go. 
- Tello, może coś ważnego. 
- Echh. Taa? 
- Marc musimy pogadać.
- Zajęty jestem. 
- Stary to ważne. Chodź na piwo, ja stawiam.
- Niech ci będzie. Za godzinę u Juana. - odpowiedziałem i rzuciłem telefon na poduszkę obok. - Mamy jeszcze godzinę skarbie. - powiedziałem, wziąłem ją na ręce i odniosłem do sypialni.


***


Siedziałem przy barze i czekałem na Tello, zamówiłem już dla nas piwo. Po chwili zjawił się mój przyjaciel. 
- Hej stary. 
- Hej. - odpowiedziałem, gdy barman stawiał kule przed nami. Zrobiliśmy łyk piwa, gdy Cris powiedział: 
- Wróciła tydzień temu, ale nic nie pamięta. 
- Co? 
- Na początku wakacji miała wypadek, ledwo przeżyła. Straciła pamięć, nie pamięta nas, nic nie pamięta. U Sergiego zjawiła się przypadkiem. 
- Co kurwa?! Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? – powiedziałem podirytowany. 
- Nie wiem w sumie. Sergi jej bardzo pomaga, wydaje mi się, że on nadal coś do niej czuje. Ale teraz najważniejsze jest to żeby Blanca nam zaufała i zaczęła żyć na nowo. Dawkujemy jej informacje stopniowo, żeby się nie przeraziła. Na razie zna Sergiego, Lori i mnie. 
- Czyli ja nie jestem na tyle ważny żeby mnie przedstawić. Pewnie. Ja też byłem obecny w jej życiu tak samo jak wy. Zresztą.. - położyłem na barze 10 euro i wyszedłem z baru. Przez kolejne godziny jeździłem w kółko po Barcelonie. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Byłem wściekły, że nikt mi nie powiedział prawdy. Blanca była moją przyjaciółką tak samo jak ich. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Po kilku godzinach wróciłem do domu. Wszędzie pozgaszane były światła, zapaliłem lampkę w kuchni i zobaczyłem małą karteczkę "Nie będę czekać na Ciebie całą noc. Zapiekanka jest w lodówce, odgrzej sobie. M." 
- Kurwa - powiedziałem pod nosem. Włożyłem zapiekankę do piekarnika i poszedłem do sypialni. W białej pościeli słodko spała Melissa. Podszedłem do łóżka, nachyliłem się, przegarnąłem kosmyk jej włosów i pocałowałem w czoło. - Przepraszam. - powiedziałem cicho.

Nałożyłem przygotowaną kolację na talerz, do kieliszka nalałem czerwcowego wina. Usiadłem na tarasie, delektowałem się pyszną zapiekanką i przeklinałem w duchu wszystko, co było możliwe. Najpierw pojawia się Blanca, potem dowiaduje się, że miała wypadek, a moi najlepsi przyjaciele nic mi nie mówią, a teraz na dodatek zawiodłem Melisse. A przecież wszystko było tak idealnie.

----------------------------
I jest jedynka! :3 Tym razem z perspektywy Marca. Co jakiś czas będzie zmieniony narrator. Zapraszam na komentowania i obejrzenia zwiastuna. KLIK :*  Uwielbiam te zdjęcia. <3
Do następnego,
Ines ;*








Wiedziałam, że nigdzie nie odejdziesz. <3
Dla mnie i tak jesteś królem


wtorek, 6 stycznia 2015

PROLOGO.


Budzisz się w szpitalu, lekarze mówią Ci, że miałaś wypadek. To cud, że żyjesz. A Ty nic nie pamiętasz, straciłaś pamięć. W głowie masz pustkę. Nikt nie ma nazwy na Twoją amnezje, bo jest wyjątkowa. Chwytasz przedmiot do ręki, potrafisz go nazwać, opisać, wiesz, do czego służy, oraz czy to nowy model czy nie. Nikt nie potrafi wyjaśnić skąd to wiesz. Lekarze mówią Ci, że jesteś w Londynie, a Ty potrafisz powiedzieć im, że Londyn jest stolicą Wielkiej Brytanii i że ciągle w nim pada. Pamiętasz tylko trzy rzeczy: swoje imię i nazwisko, datę swojego urodzenia oraz pewien adres. Co robisz? Bo ja pojechałam sprawdzić, co kryje się pod Carrer de Rosa 45/5 Barcelona.

***

                Stałam na klatce schodowej w jednym z barcelońskich apartamentowców. Carrer de Rosa, to tutaj. Nie zastanawiając się nad niczym nacisnęłam dzwonek do drzwi. Po chwili otworzył je młody, przystojny chłopak ubrany w ciemne jeansy i białą koszulkę polo.
- Hej jestem... - powiedziałam.
- Blanca.. - dokończył chłopak.
- Czyli się znamy, to już coś.
- Co Ty tu robisz?
- Sama nie wiem.
- Blanca wszystko w porządku?
- Nie. Nie znam Cię. Nie pamiętam Cię.
- O czym Ty mówisz?
- Miałam wypadek i straciłam pamięć. Ten adres to jedyna rzecz, jaką pamiętam. Pomożesz mi dowiedzieć się, dlaczego?
- Tak, oczywiście wchodź. Mam na imię Sergi. - uśmiechnął się i zaprowadził mnie do ogromnego salonu połączonego z kuchnią. - Napijesz się czegoś?
- Coś zimnego poproszę. - odpowiedziałam i rozejrzałam się po mieszkaniu. - Ładnie tu masz. Ktoś musi być w tym dobry. – powiedziałam, a Sergi się zaśmiał. - Dlaczego się śmiejesz?
- Ty urządziłaś to mieszkanie. Tak się poznaliśmy.

- Dzień dobry, Blanca Suárez Martinez. W czym mogę pomóc?
- Dzieeeń dobry. - odpowiedziałem, od razu skradłaś moje serce. Byłaś piękna, miałaś długie, falowane włosy, długie nogi i piękną figurę.- Kupiłem mieszkanie i nie za bardzo mam czas i chęci żeby je urządzać. Słyszałem, że jesteś najlepsza, dlatego tu jestem.
- Miło mi. To co, jedziemy zobaczyć mieszkanie?
*
- Urządziłabym to w popielu i bieli z niebieskimi dodatkami. Tu narożnik, tu telewizor, tam kuchnia z wyspą. Będzie tu pięknie. I ten taras, też bym go urządziła, jakieś kanapy coś.. zamyśle coś na pewno. – byłaś w swoim świecie, strasznie zaaferowana swoją pracą i nowym wyzwaniem - Jejku, co za widok. Jakbym miała taki taras to całe dnie bym na nim spędzała podziwiając ten widok.- powiedziałaś wychodząc na wielki taras.

- I tak było, siedziałaś tu wieczorami, czytałaś książki, projektowałaś. Uwielbiałaś ten taras, ten widok.
- Byliśmy razem?
- Tak. Niecałe dwa lata.
- Dlaczego się rozstaliśmy?
- Oddaliśmy się od siebie, wielki świat czasami Cię przytłaczał. Były dni, gdy nie mogłaś wyjść spokojnie na zakupy, bo wszędzie było paparazzi. Rozstaliśmy się i wyjechałaś. Nawet nie wiedziałem gdzie.
- Wielki świat?
- A no tak, zapomniałem, jestem piłkarzem. Gram w Barcelonie.
- W najlepszej drużynie na świecie.
- Skąd to wiesz?
- Na tym polega moja amnezja. Nie pamiętam ludzi ani tego, co się wydarzyło w moim życiu. Ale znam suche fakty i potrafię rzeczy, które potrafiłam robić przed wypadkiem. Na przykład umiem mówić po hiszpańsku, katalońsku, angielsku, ale nie wiem, kiedy się tego uczyłam i skąd to wiem.
- Co mówią lekarze? Minie to?
- Są nikłe szanse. Jeżeli odzyskam pamięć to będzie cud.
- Przykro mi. Jak to jest...?
- Jak to jest nic niepamięć? Dziwne uczucie. Masz pustkę w głowie. Ale mówi się, że amnezja jest po to żeby zapomnieć swoje grzechy i znowu być szczęśliwym. Pomożesz mi? Wiem, że proszę o wiele, ale chcę poznać siebie, a Ty chyba nadajesz się do tego idealnie.
- Oczywiście. Poczekaj chwilę. Przyniosę tylko zdjęcia. – Sergi wstał z kanapy i po chwili wrócił z błękitnym pudełkiem. - Urodziłaś się tutaj, w Barcelonie. Gdy byłaś mała Twoi rodzice wyjechali do Stanów i nie miałaś z nimi kontaktu. Wychowywała Cię babcia Pelagia, ale niestety zmarła jak miałaś 20 lat.
- Czyli nie mam tu nikogo?
- Tak i nie. Barça jest jedną wielką, rodziną. Będąc ze mną zyskałaś nową rodzinę. Mówili o nas szczęśliwa siódemka. - powiedział i pokazał mi zdjęcie. - To my, to Lorena z Cristianem. Przez dwa ostatnie lata Cris był na wypożyczeniu w Porto, ale miesiąc temu wrócili. Mają 2,5 córkę Carlotę. To Thiago z Julią, trzy lata temu Thiago przeszedł do Bayernu i mieszka z Julką w Monachium. Od ich wyjazdu byliśmy wielką piątką. Z Loreną bardzo się przyjaźniłyście.
- A ten? - zapytałam o przystojnego bruneta.
- To jest Marc. Mój najlepszy przyjaciel. Ten zawsze nie do pary. – powiedział, a ja się zaśmiałam - Marc zawsze powtarzał, że do naszej paczki dołączy tylko ta jedyna. Długo szukał, wszyscy zdążyli przyjeżdżać. Bartra jak miał dziewczynę to bardzo krótko i zazwyczaj nawet jej nie poznawaliśmy.
- A teraz?
- Chyba wreszcie ją znalazł. – odpowiedział, a mi zrobiło się przykro, w sumie nie wiem, z jakiego powodu.
- Christian z Loreną wrócili, Marc ma dziewczynę, a ty? Jest wielka piątka czy nareszcie szóstka?
- Piątka. Teraz ja jestem ten bez pary.
- Przykro mi.
- Nie no, co Ty. Było fajnie, ale... Coral jest modelką, więcej jej nie było niż była. To nie miało większego sensu.
- Rozumiem. Co studiowałam?
- Architekturę wnętrz. Pracowałaś w najlepszym biurze w Barcelonie. Byłaś w tym najlepsza. Potrafiłaś z niczego zrobić coś. - powiedział i nagle rozdzwonił się jego telefon. - Przepraszam na chwilkę.
- Tak słucham
- Hej stary, jesteś w domu? Mam coś dla Ciebie. Możemy wpaść z Lori na chwilkę?
- Mam gościa, ale w sumie.. ucieszycie się.
- Będziemy za 10 minut.
- Słyszałam, że masz mieć gości to ja może już pójdę. – powiedziałam gdy sergi odłożył telefon i wstałam z kanapy.
- Blanca poczekaj. Cristian z Loreną przyjeżdżają, ucieszą się na Twój widok.
- No dobrze. - odpowiedziałam. Tak jak zapowiedzieli, tak się zjawili.
Siedziałam na kapanie, chwilę po tym jak usłyszeliśmy dźwięk domofonu Sergim poszedł na korytarz. Po chwili usłyszałam trzask drzwi i głosy. Goście przywitali się z gospodarzem i słyszałam jak Sergi mówi
- Tylko spokojnie. Nie pamięta was. - powiedział i wprowadził ich do salonu.
- Blanca... - powiedzieli równo z niedowierzaniem.
- Hej. - odpowiedziałam. - Proszę nie patrzcie tak na mnie. - krótko się zaśmiałam.
- Wróciłaś? - zapytał Cris, a ja w odpowiedzi potrząsnęłam głową. - Jak ja się stęskniłem! - podbiegł do mnie i mocno przytulił. Zaraz po nim podeszła Lorena i pocałowała mnie w policzek. - Nie ładnie tak wyjeżdżać bez pożegnania. – powiedział, a ja spojrzałam na Sergiego, którego uśmiech dodał mi trochę otuchy. Znałam go w 'nowym życiu' niecałe cztery godziny, ale miałam wrażenie, że znam go całe życie.
- Przepraszam, że ja nie cieszę się na wasz widok tak jak wy na mój, ale po prostu was nie pamiętam - no i znowu musiałam streścić komuś historię z ostatnich tygodni.

Carrer de Rosa krył w sobie adres mojego byłego chłopaka i przyjaciela. Cieszę się, że przyjechałam tu z Londynu. Może dzięki starym przyjaciołom poznam siebie i przypomnę sobie przeszłość?


--------------------------
Witam na moim czwartym blogu. :) Tym razem głównymi bohaterami będą Marc Bartra i Sergi Roberto. <3 Mam nadzieję, że polubicie to opowiadanie tak samo jak ja.
Pięć króciutkich informacji:
1. Chciałabym bardzo podziękować Klaudii za ten piękny szablon. Jeszcze raz Ci bardzo dziękuję :*
2. Wpisujcie się w "INFORMOWANYCH' albo do obserwowanych, będzie mi łatwiej was powiadamiać o nowych rozdziałach.
3. Zapraszam na moją podstronę KLIK gdzie możecie zobaczyć jakie blogi planuje w niedalekiej przyszłości, oraz w zakładce SPAM możecie reklamować swoje blogi.
4. Rozdziały powinny pojawiać się co tydzień.
5. I ostatnie, najważniejsze chyba, komentujcie, zostawcie po sobie mały ślad. Same dobrze wiecie jak komentarze podnoszą na duchu i dodają chęci na dalsze pisanie.

Do następnego,
Ines ;*