wtorek, 20 stycznia 2015

DOS.


Szłam do mieszkania Sergiego, bo u mnie w hotelu strasznie mi się nudziło. Roberto obiecał, że pomoże znaleźć mi jakieś małe mieszkanko w centrum. Hotel nie jest zły, ale na krótką metę, a mi jest potrzebne lokum. Byłam już pod apartamentowcem pomocnika, wbijałam kod od bramy, gdy nagle ona się otworzyła i wyszedł z niej mój przyjaciel.
- A ja właśnie do Ciebie szłam. – powiedziałam. – Nie powiedziałam, że będę, więc nie ma spray, jeśli się z kimś umówiłeś. Spotkamy się potem.
- Hej Blan, idę tylko do sklepu po jakieś zakupy, bo w lodowce już pusto. Masz tu klucze, idź na górę i poczekaj na mnie.
- Na pewno? – zapytałam.
- Tak. Niedługo wrócę. – powiedział i ruszył. Zrobiłam to, co mówił, kurtę zostawiłam w holu, rozejrzałam się jeszcze raz po mieszkaniu, było śliczne. No i ten taras, chyba tym razem też będę go uwielbiać. Poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, stanął przede mną wielki ekspres z tysiącem przycisków. Męczyłam się z nim chyba dobre 10 minut, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to Sergi wrócił i wybawi mnie od braku kofeiny. Otworzyłam wejściowe drzwi i zobaczyłam wysokiego bruneta z cudownym uśmiechem na ustach.
- Marc prawda? – zapytałam gościa.
- Tak. – odpowiedział, był chyba lekko zdzwoniony moim widokiem.
- Sergiego nie ma, poszedł po zakupy, ale niedługo wróci. Wejdziesz? – zaproponowałam.
- Jasne. – przepuściłam go w drzwiach i przeszliśmy do kuchni. Marc usiadł na białym krzesełku przy wyspie, a ja stanęłam przy tym diabelskim urządzeniu.
- Zrobiłabym Ci kawę, ale nie potrafię obsługiwać tego czegoś. – powiedziałam z grymasem na twarzy.
- Daj pomogę Ci. – podszedł i nadusił jeden guziczek, a kawa zaczęła lecieć – Wystarczy przycisnąć ten przycisk i jest. – powiedział z szerokim uśmiechem.
- No to było zbyt proste żebym to ogarnęła. – zaśmiałam się, a Marc po chwili mi zawtórował. Po chwili usiedliśmy na sofach przy stoliku na tarasie i zaczęliśmy rozmawiać. Obrońca Barcelony okazał się świetnym chłopakiem, miłym, zabawnym i na dodatek bardzo przystojnym.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? – zapytał po jakimś czasie.
- Nie. Jak oglądam zdjęcia, które pokazuje mi Sergi mam wrażenie, że gdzieś już to widziałam, ale nie wiem gdzie i kiedy. Poza tym nic nie pamiętam.
- Wiesz, że nic się nie zmieniłaś. Nadal masz paznokcie pomalowane na pomarańczowo, cały czas się uśmiechasz, jedyne co to grzywka Ci urosła. – zaśmiał się – Dobrze, że wróciłaś. Brakowało nam Cię tu.
- Też się cieszę. Słońce cały czas świeci, a w Londynie to.. Szkoda gadać, te dwa tygodnie, co byłam po przebudzeniu to cały czas lało. A tutaj tak pięknie. I jeszcze się okazało, że takich wspaniałych ludzi tutaj znałam.
- Mieszkasz z Sergim? – zapytał.
- Niee, coś Ty. – powiedziałam lekko rozbawiona. - Bywam tu dość często, ale nie mieszkam. Na razie noce spędzam w hotelu. – nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
- Już jestem! – krzyknął Sergi – Zrobiłem zapasy chyba na cały miesiąc. O Marc. – powiedział zaskoczony na widok obrońcy.
Przez kolejne godziny bawiliśmy się świetnie, zrobiliśmy jakąś sałatkę, pośmialiśmy się. Po jakimś czasie otworzyliśmy laptopa Sergiego i zaczęliśmy szukać mieszkania dla mnie. Miało być małe, ale przytulne i słoneczne. Ile my się nażartowaliśmy przy tym, czego to ludzie nie próbują wynająć. Niektóre to takie ruiny, że tylko o pomstę do nieba wołały. W końcu znaleźliśmy ładne mieszkanko w centrum, niedaleko metra i targu. Idealne. Zostało je tylko obejrzeć na żywo. Zadzwoniliśmy do właścicielki i umówiliśmy się na dzisiejsze popołudnie. Niestety Marc nie mógł już tam z nami jechać. Czarnym Audim Sergiego podjechaliśmy pod ładną kamienicę. Obejrzeliśmy mieszkanie i okazało się ono ładniejsze niż na zdjęciach. Podpisałam umowę i mogłam się wprowadzać!
- No to teraz czas na parapetówkę. Ja wszystko zorganizuję. Zaprosimy wszystkich naszych. Będzie fajnie. – powiedział Sergi z wielkim zapałem do pracy.
- Świetny pomysł. – odpowiedziałam z uśmiechem.

*

Sergi zorganizował wszystko na najbliższy piątek, panowie mieli mecz dopiero w niedzielę, więc w piątkowy wieczór mogli trochę się zabawić. Posprzątałam mieszkanie, wszystkie swoje duperele poustawiałam na półkach. Nie było tego tak dużo, z Londynu przywiozłam ze sobą tylko jedna walizkę, resztę zostawiłam w deszczowej Anglii. Moi goście, czyli Sergi, Lorena z Cristianem oraz Marc z Melissą, tą ostatnią miałam dopiero poznać, mieli się zjawić przed dwudziestą. Około 19 przyjechał Roberto z zakupami, przywiózł przekąski, alkohol i kwiatka, piękną, białą orchideę.
- Żebyś miała, z kim rozmawiać jak już będziesz siedzieć tu sama. – powiedział wręczając mi ją.
- Dziękuję, jest śliczna. – powiedziałam z uśmiechem. Po około godzinie po przybyciu pomocnika przyjechali Cris z Lori, potem pojawił się Bartra. Przyjechał sam, bo Melissa uznała, że się źle czuje. Zabawa była przednia, cały czas gadaliśmy, śmialiśmy się, moi goście opowiadali mi historie z przed lat. Sergi, Marc i Cris pili piwo, a my z Lori soczki. Tabletek, które zażywam nie można łączyć z alkoholem, Lori powiedziała, że dotrzyma mi towarzystwa, a przy okazji porozwozi później tych pijaków. Impreza trwała w najlepsze, nagle usłyszałam świetną piosenkę, która zaczęła lecieć z głośników.
- Uwielbiam tą piosenkę. Zatańczymy? – poprosiłam Sergiego. Piłkarz uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę.
- Zawsze lubiłaś tą piosenkę i zawsze słuchałaś jej jak gotowałaś. Cudownie wtedy wyglądałaś. Teraz zresztą też ślicznie wyglądasz. – powiedział, gdy bujaliśmy się w rytm piosenki. A ja zaczęłam się śmiać.

- Czy mi się tylko wydaje czy Sergi zarywa do Blanci? – zapytał mój narzeczony.
- Nie wydaje Ci się. Dobrze mu idzie, zobacz jaka jest szczęśliwa. – odpowiedziałam. Stojący obok Marc zacisnął pięści i wypił ogromny łyk piwa.
- Może coś z tego będzie i znowu będą razem. – skomentował Cris. – Stary, co ty taki nieobecny jesteś? – klepnął obrońcę w plecy.
- Wydaje Ci się. Bardzo dobrze się bawię. Lori zatańczysz? – odwrócił się do mnie i zaproponował. – Jeśli oczywiście Twój narzeczony nie ma nikt przeciwko.
- Nie no tańczcie sobie. Ja się napiję. –odpowiedział z uśmiechem Tello.
- Chyba nie jesteś zbyt szczęśliwy, że Sergiemu zaczęło się znowu układać. – powiedziałam, gdy bujaliśmy się w rytm muzyki.
- Co wy się tak uwzięliście? Może nie skaczę ze szczęścia, ale cieszę się, że Blanca wróciła i jest szczęśliwa przy Sergim. Naprawdę. – dodał i się uśmiechnął.

- Nie umiesz kłamać Marc, nigdy nie umiałeś.  – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

---------------------------------
Jest dwójeczka! Nie jestem do końca zadowolona i przekonana co do tego rozdziału, więc z góry przepraszam. Ale mam nadzieję, że chociaż odrobinkę się podoba. W tym rozdziale mamy głównie narracje Blanci, a pod koniec Loreny. :)
Macie już ferie? Ja dopiero ostatnie dwa tygodnie lutego i moje motto brzmi "byle przeżyć". Na osłodę dla tych, którzy nie mają teraz wolnego cudowny Marc, Sergi i Blanca *-*

 

Do następnego,
Ines ;*

12 komentarzy:

  1. Ja też będę miała ferie dopiero pod koniec lutego i już nie mogę się doczekać.
    Przejdę do rozdziału. Bardzo mi się spodobał. Na końcu nie wiedziałam kto był narratorem, ale z Twojej dopiski wszystkiego się dowiedziałam. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieję że szybko go napiszesz, bo nie mogę się doczekać. Pozdrawiam.
    Chciałabym Cię prosić o komentarz na moim blogu. Dopiero się uczę, a wsparcie kogoś kto się na tym zna naprawdę się przyda: http://back-from-los-angeles-magical2.blogspot.com/ ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ajjj... coś czuję, że Marc się rozstał z Melissą....:// i będzie stał na drodze ku szczęściu Blanci i Sergiego... Niech lepiej moje 'przeczucie' się nie sprawdzi, Blania i Sergi byliby słodką parą (znowu, hehe) <3
    Czekam na kolejny :**

    juhu, nie jestem sama z feriami!! :))) trzeba przeżyć, inni będą chodzić do szkoły, a my wolne 8)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak już wspominałam, jestem akurat tu team Blagi lub Serca (o, jak ładnie wyszło!) xd
    Melissa coś kombinuje albo faktycznie gorzej się poczuła (a może coś z główką? taki dżołk!)
    No dobra, czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jesteś do końca zadowolona i przekonana co do tego rozdziału? :o dziewczyno ten rozdział jest BOSKI. W końcu mi się wszystko prostuje(tak trochę) i wiem kto był kim ;p więc jest świetnie :D
    Ja ferie też mam w ostatnich dwóch tygodniach lutego, no ale najlepsze zostaje na koniec :D Dodawaj kolejny :* Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wytrwasz, przeżyjesz. Ja nie mam ferii wcale i jakoś żyję (jeszcze). Ale nie o tym mowa. Rozdział niezły. Na końcu trochę się pogubiłam, ale dobrze, że wyjaśniłaś kto jest narratorem. XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi ferie zaczynają się 1 lutego, więc odliczam dni!
    Świetne opowiadanie, bardzo wciągające i coraz bardziej chce poznać przeszłość Blanci i jestem ciekawa co wydarzy się w przyszłości.
    Marc zazdrośniki ;D
    Czekam na kolejną część. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, widać, że Marc coś czuje do Blanci i szczerze mam nadzieje, że to z nim będzie a nie z Sergio, czekam na nowy i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest świetny! :*
    Sama nie wiem z kim wolałabym by była Blanca.. naprawdę trudny wybór.

    OdpowiedzUsuń
  9. Marc się zakooochał, nana
    no dobra, może nie zaraz zakochał, ale jest chorobliwie zazdrosny i wyczuwam bój o Blancę. :)
    czekam na kolejny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  10. No ja mam ferie akurat teraz, ale nieważne. ;) Wpadłam tu dzisiaj i muszę przyznać, że zapowiada się świetne opowiadanie. :D Już się nie mogę doczekać kontynuacji ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zawsze rozdział bardzo mi się podoba. Marc na razie średnio wzbudza moją sympatię, jest zazdrosny, oj jest i to gołym okiem widać. Osobiście ferie zaczynam od lutego. Jeszcze tydzień! Pozdrawiam i czekma na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Także ten, no...:') Rozdział bardzo udany, nie gadaj głupot. Wspaniale napisany i do tego jest Marc... Zbyt dużą słabość mam do niego, zdecydowanie :')
    Sergi to słodki przyjaciel, ale tylko i wyłącznie przyjaciel. A Bartra zachowuje sie troche dziwnie,co nie zmienia faktu że ta jego zazdrość mi lekko imponuje.
    Lecę czytać kolejny :****

    OdpowiedzUsuń