wtorek, 10 lutego 2015

CINCO.


          Wtorkowy, jesienny wieczór, który miałem spędzić z Melissą. Od ponad godziny Hiszpanka siedziała w kuchni i coś gotowała. Ja w tym czasie czytałem gazetę, grałem w Fifę.
Ostatnio rzadko mi się to zdarzało, kiedyś, przed wyjazdem Blanci często spotykaliśmy się wszyscy razem i graliśmy. Duet Tello i ja był niepokonany. Sergi z Blan dawali radę, czasami zdarzało im się doprowadzić do remisu, co było dla nich wielkim osiągnięciem. Cieszyli się wtedy jak głupi. Lori nawet jak próbowała to się poddawała po dwóch minutach, bo nic jej nie wychodziło i wolała pobawić się w komentatora. Powiem szczerze, że była w tym mistrzem. Po wyjeździe Suarez wszystko się zmieniło. Sergi zamknął się w swoich czterech ścianach i wolił z nich nie wychodzić. Cris z Loreną wyjechali do Porto, a ja zacząłem się szwędać od baru do baru. Tak poznałem Melisse. Któregoś dnia z rzędu poszedłem na piwo w nadziei, że zapomnę o całym gównie, które mnie otacza. Po chwili dosiadła się do mnie Jimenez no i tak jakoś wyszło, że od słowa do słowa wylądowaliśmy u mnie. A potem lawina ruszyła. Po trzech miesiącach się wprowadziła i mija właśnie kolejny miesiąc mojego życia z nią u boku. Czy jestem szczęśliwy? Tak, tak mi się wydaje.
 Cudowny zapach unosił się w mieszkaniu, miałem nadzieję, że to jej popisowe spaghetti.
- Misiu zapalisz świeczki i przyniesiesz wino? Kolacja prawie gotowa. – zawołała po chwili.
- Dobrze. A dostanę za to jakąś nagrodę? - zapytałem poruszając znacząco brwiami.
- Głupek. - powiedziała ze śmiechem. Gdy zrobiłem to, o co prosiła podszedłem do niej i objąłem w pasie. Przegarnąłem jej włosy na jedno stronę i złożyłem pocałunek na jej szyi.
- Kocham Cię. - wyszeptałem i usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Chwyciłem sprzęt leżący na stoliku w salonie.
- Tak słucham? - odebrałem.
- Marc, jak się cieszę, że cię słyszę. – pobąknęła.
- Jesteś pijana?
- Nie. Coś ty. – odpowiedziała pewnie.
- Przecież nie możesz pić. Bierzesz leki.
- Nie truj tylko przyjedź po mnie.
- Co?
- No przyjedź.
- Nie mogę. Zadzwoń do Sergiego.
- Dzwoniłam. Nie odbiera. Przyjedziesz czy nie?
- Blan..
- Nie to nie. Poradzę sobie sama. Dzięki.
- Blanca, gdzie jesteś?

- I tu właśnie leży problem, bo nie wiem. - zaśmiała się.
- Jak to nie wiesz? Jakiś znak, coś? Musi coś być.
- No nie ma. Ale jakiś czas temu mijałam taki duży hotel, chyba 'BBB' się nazywał.
- Jakiś czas temu? To gdzie jesteś teraz?
- Mówiłam już, że nie wiem. Szłam przed siebie w poszukiwaniu metra czy taksówek, ale tu nic nie ma.
- Zatrzymaj się tam gdzie jesteś i się nie ruszaj. Przyjadę po ciebie. Nie wiem jak Cię znajdę, ale poczekaj tam. Okej?
- Tak. Obiecuję. Ale się pospiesz, bo strasznie tu zimno.
– powiedziała cicho i się rozłączyła.
- Melissa, wrócę najszybciej jak się da. Obiecuję.
- Kluczyki są na szafce na korytarzu. - powiedziała bez emocji i nalała do kieliszka wino, które zdążyła otworzyć. Jeździłem w okolicy hotelu BBB już dobre 20 minut. Nigdzie nie było Blanci, zaczynałem się o nią niepokoić.
- Gdzie Ty jesteś? - powtarzałem do siebie. Nagle dostrzegłem postać siedzącą z podkulonymi nogami na ławce. Pojechałem tam i zatrzymałem samochód. Dziewczyna podniosła głowę i wtedy zobaczyłem jej zapłakane oczy. Szybko wysiadłem i podbiegł do niej.
- Marc - wyszeptała i mocno się przytuliła - Dziękuję. - wtedy poczułem jak cała się trzęsie. Nic dziwnego, był początek listopada, środek nocy, a Hiszpanka miała na sobie tylko czarną sukienkę.
- Jesteś zziębnięta. Okryj się. - podałem jej kurtkę.
- Tak się bałam. Nie powinnam pić, ja wiem, ale.. Zgubiłam się, nie wiedziałam gdzie jestem, było mi coraz zimnej. Dziękuję, że przyjechałeś.
- Najważniejsze jest to, że nic Ci nie jest. Wsiadaj.
Blanca posłusznie wsiadła do samochodu i oparła głowę o szybę. Całą drogę milczała, dopiero pod koniec zorientowałem się, że zasnęła. Gdy dojechaliśmy pod jej kamienicę nie miałem serca jej budzić, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mieszkania. Zdjąłem jej buty, położyłem na łóżku i przykryłem ciepłym kocem.
- Dobranoc głuptasie. – powiedziałem szeptem i wyszedłem z mieszkania. Nie mogłem jej nie pomóc, nie darowałbym sobie jakby coś jej się stało. W pewnym sensie czułem się za nią odpowiedzialny, bo przecież to była nasza mała Blancia.
Łącznie nie było mnie w domu ponad dwie godziny. Po cichu wszedłem do mieszkania, myślałem, że Mellisa będzie już spać, ale siedziała w salonie z lampką wina.
- Marc! Mnie też będziesz szukać i zawieziesz do domu? Jakiego ja mam pomocnego faceta. Bohater! - krzyknęła.
- Jesteś pijana?
- Ona może, a ja nie? - zapytała oburzona. Jeszcze jednej pijanej mi dzisiaj brakowało.
- Kochanie idziemy spać.
- Ale ja się bardzo dobrze bawię. Napij się ze mną.
- Meli wstawaj. - podałem jej rękę żeby pomóc jej wstać z kanapy. Dziennikarka pokręciła oczami, ale po chwili podniosła się. Z moją pomocą doczołgała się do łóżka i padła.

***

                Jesień była w tym roku bardzo łaskawa dla Barcelony. Codziennie świeciło słońce, wiał lekki wiaterek, pogoda idealna na spacery. Trening skończył się wyjątkowo wcześnie, a ja nie chciałem wracać do domu. Nie można było zmarnować takich warunków na siedzenie samemu w domu, co to to nie. Wiedziałem, że Melissa o tej godzinie na pewno będzie w pracy, więc nawet do niej nie dzwoniłem. Zatelefonowałem za to do Blanci, zaproponowałem jej wyjście na plażę. Zgodziła się od razu. Po godzinie byliśmy już na miejscu, usiedliśmy na ciepłym piasku i zaczęliśmy rozmawiać.
- Uwielbiam to miasto. Ta plaża, te uliczki, jak ja mogłam stąd wyjechać? – zapytała kładąc się na piasku.
- Niestety wyjechałaś. Brakowało Cię tu. – powiedziałem zgodnie z prawdą i ułożyłem się obok niej. – Pamiętam jak trzy lata temu też siedzieliśmy na tej plaży. Była wiosna, piękna pogoda. W sklepie kupiliśmy czerwony latawiec i go tu puszczaliśmy. Biegałaś w tą i z powrotem z nim.
- Naprawdę? – zaczęła się śmiać – No to nieźle.
Leżeliśmy tak bez słowa, chciałem jej coś ważnego powiedzieć, ale..
- Cii. Słuchaj jak morze szumi. – przerwała mi. Cholera! A ja właśnie znalazłem odrobinę odwagi.
Na plaży spędziliśmy całe popołudnie, potem byliśmy na obiedzie w małej restauracji w porcie. Czułem się jak za dawnych lat, gdy Blanca była jeszcze z nami. Koło 18 odwiozłem Hiszpankę do domu i sam wróciłem do siebie. Jakże się zdziwiłem, gdy w salonie zobaczyłem Melissę.
- Już wróciłaś? – zapytałem zaskoczony.
- Ponad cztery godziny temu. – powiedziała chłodno.
- Ale.. jak? Nie miałaś mieć wywiadu z Marquezem?
- Odwołał w ostatnim momencie. Gdzie byłeś?
- Zabrałem Blancę na spacer. – powiedziałem, a ona prychnęła. – Meli, mogłaś zadzwonić. Myślałam,  że jesteś zajęta, nie chciałem Ci przeszkadzać.
- Jasne. – syknęła i spojrzała na mnie - Skąd mam wiedzieć, że jesteś ze mną szczery? Siedzę tu sama, gdy Ty dobrze bawisz się z Blancą.
- Jesteś niesprawiedliwa. Ja jej tylko pomagam.
- Jasne..
- Melissa proszę Cię. Wiesz przecież, jaka jest sytuacja, jako jej przyjaciel muszę jej pomóc.
- To ona nie ma innych przyjaciół tylko Ciebie? Marc
- Nie ufasz mi prawda? Nie wierzysz w to, że jesteś jedyną dziewczyną, którą kocham.
- Chcę ci wierzyć, ale z dnia na dzień dajesz mi coraz więcej powodów żeby tego nie robić. Codziennie gdzieś z nią znikasz. A to spacerek, a to kolacyjka, a to coś. Marc do cholery! – krzyknęła.
- Meli uspokój się. – poprosiłem - Może masz trochę racji, ale musisz mnie też zrozumieć.
- Chciałabym, ale nie potrafię. – krzyknęłam i poszła do sypialni trzaskając przy tym drzwiami.

-----------------------
Piąteczka! trochę dłuższa niż ostatnio, ale nadal krótka, ja wiem. Rozdziały nie grzeszą długością, ale zapewniam, że z każdym postem będą coraz dłuższe.
Do następnego,
Ines ;*





12 komentarzy:

  1. Nie lubię wypominać Ci błędów, bo uwielbiam tego bloga, ale nie pozostawiasz mi wyboru. Zdarzyło Ci się pisać w osobie żeńskiej.
    Poza tym nic nie zauważyłam, może dlatego, że tak jak zazwyczaj gdy czytam Twoje blogi, przeniosłam się do innego świata. Uwielbiam to w Twoim blogu.
    Szkoda, że rozdział jest taki krótki. Mam nadzieję, że im więcej postów się będzie pojawiało, tym dłuższy będzie rozdział. Bardzo mi tego brakuje, ja też nie umiem pisać długich. Ale cóż... trening czyni mistrza!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny. Całuję i informuję, że wpisałam się do zakładki spam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. ;*
    No co ten Marc chciał jej powiedzieć? Kochana trzymasz mnie w takiej niepewności, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. ;D
    Czekam na kolejną część, weeny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Z chęcią muszę przyznać, że ten rozdział był świetny. Tak jakoś fajnie mi się go czytało xd Co ten Marc z nimi ma? I czy aby na pewno jest tak bardzo szczęśliwy z Melissą? Jedno wiem na pewno - brakowało mi tutaj Roberto <3
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh, czemu ona mu przerwała? Co on chciał jej powiedzieć na tej plaży? Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. kurdę, Marc się wpakował... Bartra, ona i tak będzie Sergiego! :D
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ou. A to się porobiło. No cóż.
    A gif na koniec, co za wspaniała trójca XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ja mam Ci tutaj napisać?
    Ogólnie rzecz biorąc rozdział jest wspaniały! No ale to już standard u Ciebie, niczego innego się raczej spodziewać nie można :') Kurcze, mimo iż wiem, z kim będzie główna bohaterka to jakoś tak mimo wszystko nie mam pewności. To jest strasznie dziwne! Sergi to słodziak, którego tutaj mi strasznie brakowało. No ale grunt, że był Marc, on mi jakoś to wszystko wynagrodził. I choć nadal uważam, że Balnca bardziej pasuje do Bartry (weź to sobie do serca kochanie ;')), to Sergiego także uwielbiam i mam nadzieję, że się tutaj jeszcze nie raz przewinie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymasz w napięciu ;) mam nadzieję że będzie z Sergim ;)
    Opowiadanie wspaniałe
    http://barcaismylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Także jestem i ja, w końcu się ogarnęłam, przeżyłam tą gorszą część czwartku i teraz nadrabiam zaległości :p co do rozdziału to sporo się dzieję, jak widać Melissa ma być o co zazdrosna, tym bardziej że Marc coś z Blancą kiedyś ten tego ;d co by tu dużo mówić, rozdział jak zwykle cud, miód, malina :3 :* Czekam na następny :* Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział! Chyba mój ulubiony z dotychczasowych! Kocham Marca, jest tutaj cudowny! Nie jest szczęśliwy z Melissą (a kto by był?) i widać, ze to tylko pozory. Co takiego cchiał powiedzieć? Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Sądzę, że za szybko się nie dowiemy z kim ona w końcu będzie?
    Ja już usnułam teorię normalnie hahaha
    Może wtedy wyjechała, bo stało się coś strasznego, albo czegoś takiego się dowiedziała, a teraz, jak znowu to odkryje to też wyjedzie i nie będzie z żadnym ;o hahaha

    OdpowiedzUsuń