wtorek, 3 lutego 2015

CUATRO.


Siedziałam z Sergim w małej kawiarence w centrum, piłam pyszną kawę i zajadałam się ciastem czekoladowym. Sergi opowiadał o jakiś anegdotkach z szatni, a ja obserwowałam ludzi chodzących po ulicach.
- Blanca słuchasz mnie?
- Przepraszam, zamyśliłam się. Przejdziemy się? – zaproponowałam.
- Pewnie, tylko zapłacę.
Spacerowaliśmy uliczkami Barcelony, zimny jesienny wiatr rozwalał mojego starannie zrobionego koka i owiewał zimnem moją szyję. Sergi zorientował się, że trzęsę się z zimna i owinął mnie swoim grubym szalem.
- Dziękuję. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Pamiętam nasze ostatnie święta razem, najpierw pojechaliśmy na trzy dni do Mediolanu po świąteczne prezenty, potem święta spędziliśmy w Reus u mojej rodziny, a po świętach pojechaliśmy do La Molina. Ja na nartach jeździć nie mogę, ty nie potrafisz, ale bawiliśmy się świetnie. Było tyle śniegu, chodziliśmy po miasteczku, zajadaliśmy się ich przysmakami, piliśmy grzańce, wypoczywaliśmy w SPA, a wieczory spędzaliśmy na romantycznych kąpielach w wannie albo innych przyjemnościach. – uśmiechnął się cwaniacko. – A sylwestra spędziliśmy wszyscy razem u Bartry. Thiago z Julką przylecieli z Monachium, Tello zostawił Carlote u rodziców i przyjechał z Lori. Fajnie było.
- Szkoda, że tego nie pamiętam. – posmutniałam. – Musiało być naprawdę fajnie.
- Ej, co to za smutna mina. – stanął przede mną i pogłaskał po policzku.  – Chodź tu do mnie. – powiedział i mocno mnie przytulił. Po chwili podniósł mój podbródek, spojrzał mi w oczy i pocałował. Jego usta były ciepłe, miały karmelowy smak. Nie wiem co, ale coś poczułam w momencie, gdy nasze wargi się złączyły. Przy Sergim czułam się dobrze, był dla mnie oparciem i wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć, ale nie wiem czy między nami było coś więcej niż przyjaźń.


Wyszliśmy z jednego z barcelońskich klubów, było już grubo po 3 w nocy. Panowie ledwo trzymali się na nogach, Sergi i Cris śpiewali Macerenę, a Marc tłumaczył mi jak powstają lodowce. Ja wiedziałam, że po alkoholu robi i mówi się bzdury, ale żeby aż tak?
- To co, ja odwiozę Sergiego, a Ty Marca? – zapytała Lori.
- Jasne. Wpadnę jutro tak jak się umówiłyśmy. Pa kochana. Powodzenia z pijusami. – odpowiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
- Nie wiem czy wolę tych dwóch śpiewaków czy tego młotka. – wskazała na Bartrę, wsiadła do swojego samochodu i odjechała. Zaciągnęłam obrońcę do samochodu i zrobiłam to co moja przyjaciółka. Jechaliśmy już dobre pięć minut moim mały Seatem, Marc kończył opowiadać coś o nowych samochodach, gdy nagle wystrzelił:
- Blan, a wiedziałaś, że wielbłądy tak naprawdę nie przechowują wody w garbach? – zapytał rozemocjonowany.
- Tak, Marc. Już, skończ nadawać. Zaraz będziemy. – odpowiedziałam spokojnie. Miałam już odrobinę dość tych jego ciekawostek ze świata. Po chwili byliśmy już pod jego apartamentowcem. Bartra wyszedł z samochodu i oparł się o niego. Po chwili również wysiadłam i stanęłam obok niego.
- Ładny budynek. – powiedział.
- Marc, Ty tu mieszkasz. – powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
- Tak? A no racja. Czwarte piętro?
- Piąte.
- O to mi chodziło. – powiedział i się uśmiechnął. – Blan?
- Tak Marc?
- Dobrze, że wróciłaś. – spojrzał na mnie, po chwili zatopiłam się w jego pięknych tęczówkach. Bartra ujął moją twarz w dłonie i pocałował. Nie za bardzo wiedziałam, co się dzieje, ale w sumie nie miałam nic przeciwko. Marc oparł swoje czoło o moje i zapytał – Naprawdę to zrobiłem?
- Tak.
- Cholera. – syknął – Przepraszam. To nie powinno się wydarzyć. Melissa, Ty, ja.. za dużo wypiłem. – zaczął się tłumaczyć.
- Okej, nic się nie stało. Zapomnijmy.
- Tak, tak będzie najlepiej. To ja może.. może już pójdę. – stanął przy drzwiach i odwrócił się – Czwarte? – pokazał palcem budynek.
- Piąte. – uśmiechnęłam się.
- Piąte. – powtórzył i wszedł do środka. Stałam jeszcze przy tym samochodzie dobre pięć minut, byłam lekko zmieszana. Palcami dotknęłam swoich ust, a po plecach przeszedł mnie przyjemny dreszcz. „Cholera jasna. On był pijany. Ma Melisse. Nie. Zapomnij głupia.” powtarzałam sobie w kółko.
Następnego dnia koło południa pojechałam do Loreny, popijałyśmy kawę, mała Carlota drzemała w pokoju obok. W pewnym momencie zapytałam się.
- Lori, jak rozpoznać czy się kogoś kocha?
- Gdy na jego widok spadają Ci majtki. – powiedziała i wybuchała śmiechem. – A tak naprawdę to, gdy na jego widok świat wokół Ciebie się nagle zatrzymuje serce wali jak oszalałe, jakby pędziło 100km/h, kiedy zamierasz z wrażenia i dostajesz gęsiej skórki, a źrenice powiększają Ci się. To właśnie miłość. – powiedziała pewnie, wtedy usłyszałyśmy płacz małej księżniczki Tello. – Przepraszam na chwilkę. – wstała z kanapy i poszła do pokoju córeczki. Wróciła po około pięciu minutach, uśmiechnięta od ucha do ucha. – Jeszcze pozwoli nam trochę pogadać, zasnęła.
- Chcesz zobaczyć filmiki z wczoraj? – zapytałam zmieniając szybko ostatni temat.
- No pewnie. – wzięła ode mnie telefon i podłączyła do telewizora. Po chwili rechotałyśmy razem na kanapie. Łzy śmiechu w pewnym momencie poleciały mi z oczu. Nagle w salonie pojawił się Cris, Sergi i Marc.
- Jezu Chryste.. matko Boska.. Co to jest? – powiedzieli równo.
- Wy wczoraj. Marc, co masz taką minę, Twoja wersja One Way Or another i tak jest dużo lepsza niż ta One Direction. Nie martw się. – powiedziałam ze śmiechem.
- Mamy jeszcze Crisa śpiewającego Baby albo Sergiego Wrecking Ball, chcecie zobaczyć? – dodała Lori.
- Co się tam wczoraj działo? – zapytał zdezorientowany Roberto.
- Oj dużo. – odpowiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać.
Wszystko, co Lori mówiła, czyli przyspieszony oddech, serce walące jak oszalałe, gęsia skórka zdarzyło się, gdy trójka piłkarzy pojawiła się w salonie. Teraz pytanie, na którego.

*
Sergi był chłopakiem, przy którym czułam się wyjątkowo, zawsze mi pomagał i wywoływał na mojej twarzy uśmiech. Czułam się jakbym odnalazła bratnią duszę. A Marc? Bartra był facetem, którego ciepło warg nadal czułam na swoich. Kimś, przez kogo miałam wielki mętlik w głowie i nie wiedziałam, co jest prawdą a co wyobrażeniem. Ale wiedziałam, że bezwzględu na wszystko muszę pamiętać o tym, że ma Melisse, że był pijany i pewnie sam nie pamięta, co się wydarzyło. Muszę jak on, zapomnieć.

~ Could you tell me was it real or was it all in my head
Was it real or was it all in my head ~



-------------------------------------
No i jest czwórka, która według mnie jest beznadziejna, bardzo was przepraszam. 
Do następnego,
Ines ;*

13 komentarzy:

  1. "Gdy na jego widok spadają Ci majtki." emmmm... To kiedy pojawi się Rafa? Xd
    Nie no, koniec śmiania się!
    Blanca ma tu za dobrze... Najpierw całuje ją jeden, za chwilę drugi... Bajka!
    Rozdział mi się podobał! I bardzo chciałabym zobaczyć upitych i śpiewających piłkarzy!
    Czekam na kolejny rozdział xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka beznadziejna?? Jest cudowna!! :D Lorena - mistrzyni, hehe. :p A takie filmiki to ja też bym z chęcią obejrzała. ;) Czekam niecierpliwie do siebie ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie ten rozdział by dobry. Uśmiałam się, bardzo lubię Lorenę i wgl wszystkich lofciam :3
    Rzeczywiście Blanca ma za dobrze. Na pewno chłopcy będą ubiegać się o nią, a ona biedna będzie musiała wybrać. Wolałabym chyba Sergiego... jest taki uroczy i bardzo go lubię <3 Wszystko w swoim czasie, więc nie popędzajmy.

    Chciałam Cię zaprosić na nowy rozdział (tzn już stary, ale najnowszy). Miałam informować w zakładce spam, ale chyba nie zaszkodzi jak tu też się pojawi ;)
    back-from-los-angeles-magical2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ugh! Jeszcze raz mi napiszesz taką głupotę apropo beznadziejności, a znajdę i zatłukę -.- Rozdział cudeńko!
    Na wstępie powiem, że jak mi Marc zaśpiewa jakąkolwiek piosenkę One Direction, umrę z radości. A gdyby to był Aaron czy Sergio... Trzymaj mnie, bo zaraz umrę przez same wyobrażenia *.*
    Księżniczka Tello musi być słodka *.* Po tatusiu oczywiście. Teraz tylko czekać na księżniczkę Bartra. No Blan, szykuj się kochana, bo ty wcale a wcale nie kochasz Roberto! A i Sergi nie licz na więcej kąpieli w wannie. No przynajmniej nie z nią, bo sam to se możesz w niej leżeć ile chcesz <3
    Ach ten Marc głupol *-*
    Ja nie wytrzymam tego tygodnia, pisz już następny kochana! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Lori w fajny sposób przedstawiła miłość :D
    Ja chcę, by któryś z piłkarzy zaśpiewał mi 1D!!! narobiłąś mi smaka :D
    czekam na kolejny, aww *o*
    Też chcę taką "beznadziejność" tak Ty pisać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział!
    Blanca ma zdecydowanie za dobrze ;D współczuję biedaczce bo nie wie do którego tak naprawdę czuje coś więcej.. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach wszystko się wyjaśni. ;D
    Czekam na next. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. ugh! To jest masakrycznie i strasznie.. krótkie -_- totalna masakra i wgl.. CZEMU TAKIE KRÓTKIE :'(

    OdpowiedzUsuń
  8. Świat jest okrutny, jak Blanca nie chce, to może mi jednego oddać!
    Nie pogardzę! ;D
    Podoba mi się <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego tak krótko? :P
    I wcale nie jest to beznadziejne .

    OdpowiedzUsuń
  10. Idealny rozdział, te pocałunki :3 achhh *___* kurcze niech się dziewczyna zdecyduje bo nie może z dwoma na raz :( czekam na następny, życzę dużo weny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Idealny rozdział, te pocałunki :3 achhh *___* kurcze niech się dziewczyna zdecyduje bo nie może z dwoma na raz :( czekam na następny, życzę dużo weny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Lorenę w tym opowiadania! Pewnie by się chciało ich obu, ale niestety, Blanca musi się zdecydowac na jednego! Ja jestem za Bartrą! Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. mimo że Loreny nie trawię, to w tym opowiadaniu jest znośna, hahah <3
    wyobrażałam sobie śpiewających chłopaków i pewnie ciekawie by to wyglądało, haushaush
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń