Od dwóch tygodni pracowałam w jednym z barcelońskich
agencji od wystroju wnętrz. Z każdym dniem szło mi coraz lepiej, przypominałam
sobie projektantów, techniki i różne myki. Miałam już nawet pierwszych
klientów! Siedziałam właśnie w swoim nowym biurze, gdy wszedł do niego Marc.
- Chcesz mu powiedzieć? – zapytał wściekły po chwili
rozmowy.
- On powinien wiedzieć.
- I jak chcesz to zrobić? Pójdziesz do niego i powiesz
mu, że jak byłaś z nim to byłaś też ze mną, że mnie kochałaś i to, dlatego
wyjechałaś..
- Nie, nie wiem jak. – powiedziałam.
- Nie musisz się wysilać. Marc chyba powiedział wszystko.
– usłyszałam głos Sergiego i odwróciłam się.
- Sergi to nie tak…
- Zdradzałaś mnie z nim? Z nim? Jesteście siebie warci. –
skomentował i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Kurwa! – krzyknął Marc i uderzył pięścią w ścianę. –
Tego chciałaś? Masz już czyste sumienie?
- Przestań! – powiedziałam i zaczęłam płakać.
- Przepraszam. Nie powinienem krzyczeć. – podszedł do
mnie i mocno przytulił.
Nie potrafiłam opisać swoich uczyć w tym czasie. Czułam
się jak ostatnia zdzira, skrzywdziłam wszystkich, a przy okazji siebie. Nie
wiem czy tak naprawdę chciałam żeby Sergi się dowiedział o moim romansie z
Bartrą. Byłam zdesperowana i zmęczona tym wszystkich. Marzyłam żeby zapaść się pod
ziemię, zniknąć i odjąć wszystkim ten ból, który ich wyrządziłam. Powinnam
wyjechać, tak byłoby najlepiej. Uciec o raz drugi? Dlaczego nie…
*
Siedzieliśmy
w szatni, zawiązywałem buty i słuchałem durnej opowieści Martina. Śmiech Bartry
doprowadzał mnie do szaleństwa. Miałem go dosyć, jego obecność sprawiała, że
ciśnienie mi skakało, a krew w żyłam zaczęła chaotycznie pulsować. Przed oczami
cały czas miałem wyobrażenie obrońcy z Blancą w łóżku. Moją Blancą. Moją
księżniczką, moim wszystkim…
- To było dobre. – skomentował.
- Tak dobre jak Blanca w łóżku? – zapytałem wściekły. –
Odpowiedz. – wstałem i podbiegłem do obrońcy. Chwyciłem go za biały T-shirt i popchnąłem
na ścianę. – No powiedz. Fajnie się pieprzyło moją dziewczynę?!
- Zajebiście. – powiedział pewnie. Nie wytrzymałem i
uderzyłem go pięścią w twarz. Zatoczył się lekko do tyłu, ale po chwili mi
oddał.
- Jak mogłeś skurwielu? – wycedziłem przez zęby i
uderzyłem go ponownie. Obrońca przetarł dłonią twarz, czym starł krew lecącą z
nosa.
- Trzeba było jej lepiej pilnować. – odpowiedział i mi
oddał. Wtedy do akcji wkroczył Andres i Leo. Odciągnęli nas od siebie i
próbowali uspokoić. Przecierałem twarz mokrym ręcznikiem żeby zmazać ostatnie
ślady krwi. W ustach nadal czułem jej metaliczny posmak. Po chwili do szatni
wszedł trener.
- Wy! – wskazał na mnie i Bartrę. – Do mnie! Natychmiast!
– krzyknął.
Weszliśmy do jego gabinetu, za dużym, dębowym biurkiem, w
skórzanym fotelu siedział Lucho.
- Czy wyście do cholery powariowali? Klub to nie miejsce
do bójek. Oboje jesteście zawieszeni w następnym meczu. A teraz zejdźcie mi z oczu,
bo zawieszę na dłużej.
- Ale mister… przecież gramy z PSG.
- Właśnie. Kim ja do cholery zagram? No kim? Wynoście mi
się stąd.. Bartra, co się tak patrzysz? Masz jeszcze jakieś złote rady?
- Nie trenerze.
- Więc żegnam.
Wyszedłem szybko z gabinetu i skierowałem się do swojego
samochodu. W kilka dni runęło moje całe życie. Straciłem ukochaną, najlepszego
przyjaciela i teraz jeszcze Lucho mnie zawiesił. Po prostu rewelacja.. Nie pamiętam,
kiedy ostatni raz się biłem, w sumie ja chyba nigdy się nie biłem. A teraz?
Przywaliłem chłopakowi, którego uważałem za brata. Ale nie żałowałem tego.
Wiem, że to nie sprawi, że przestanie mnie rozrywać od środka, bo nawet przez
chwilę nie poczułem się lepiej. Bo bicie się, użalanie nad sobą, picie nie odda
mi Blanci..
*
Siedziałam na nawilżonej murawie i rozciągałem się. Na
boisku byli już prawie wszyscy, ostatnia grupka w postaci dwóch Argentyńczyków i
Urugwajczyka wyszła na płytę boiska. Zauważyłem zdenerwowanie na twarzy trenera,
który usilnie kogoś szukał. Rozejrzałem się wokół siebie i dostrzegłem, że
brakuje jednej osoby. Faceta, który był dla mnie jak brat, a teraz nawet nie
chce na mnie spojrzeć.
- Czy ktoś do cholery może mi powiedzieć gdzie jest
Roberto? – zapytał się Mister – Bartra?
- Nie mam pojęcia trenerze. – odpowiedziałem zgodnie z
prawdą.
- Lucho, dzwonił do sekretariatu przed chwilą. Jakieś
problemy żołądkowe czy coś. Ogólnie go nie będzie. – zawołał drugi z trenerów.
- Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się dzieje? W piątek
się biją, w sobotę Sergi nie zjawia się na trybunach, teraz jakieś symulowanie
choroby. Moja drużyna składa się z dorosłych facetów, a nie grupki
przedszkolaków.
- Kobieta trenerze, kobieta. – powiedział Iniesta.
- Wszędzie te baby. – powiedział pod nosem Enrique. –
Panowie 15 kółeczek! – na co wśród nas wywołało jęk – Dalej, dalej, bo będzie
zaraz 20. No ruszać się.
Zapukałem w popielate drzwi
mieszkania mojego przyjaciela, nikt nie otwierał, więc zapukałem ponownie.
Usłyszałem zza drzwi głośne ‘Już idę’.
Po chwili drzwi otworzył mi Sergi. Spojrzał na mnie, przewrócił oczami i
powiedział:
- To ty. Czego chcesz?
- Porozmawiać. – odpowiedziałem spokojnie. Roberto
pokręcił głową, chwycił za klamkę i chciał zamknąć drzwi, lecz mu to
uniemożliwiłem. – Daj mi pięć minut. – spojrzał z ukosa, otworzył je i wpuścił
mnie do środka. W mieszkaniu nie wyglądało najlepiej. Wszędzie leżały puste
puszki po piwie, butelki po winie, opakowania po pizze czy chińskim żarciu. Na
fotelu leżały stare ciuchy, pomocnik rozsiadł się na kanapie i powiedział:
-Mów, co chciałeś powiedzieć i spierdalaj.
- Chciałem Ci to wszystko wyjaśnić.
- Co chcesz mi wyjaśniać? Że pieprzyłeś moją dziewczynę i
przez trzy lata nic mi nie powiedziałeś. Byłeś moim przyjacielem, traktowałem
Cię jak brata, a Ty? Jak mogłeś? – krzyknął.
- Nadal nim jestem. Stary to nie tak. Ona Cię kochała. To
jasne jak słońce. Byliśmy młodzi i głupi.
- Nie, wiesz jak było? Kochała Ciebie, tylko i wyłącznie
Ciebie. Jak głupi myślałem, że chodzi o to, że poświęcam jej tak mało uwagi. A
ona po prostu nie potrafiła mi powiedzieć, że kocha mojego najlepszego
przyjaciela. Nie rozumiem jak mogłem niczego nie zauważyć. Wiesz, co jest
najgorsze? Że ja ją nadal kocham. Gdy zobaczyłem ją te kilka miesięcy temu w
tych drzwiach zrobiło mi się gorąco i serce zaczęło szybciej bić. Ale wybrała
Ciebie.
- Ale ja mam Melissę.
- Kogo Ty chcesz oszukać? Mnie, Mellise, Blance czy
samego siebie? Przemyśl to dobrze, czy aby na pewno jesteś z kobietą, którą
kochasz. A teraz stąd wyjdź. Nie chcę na Ciebie patrzeć. Powinienem Ci
przywalić, ale to i tak nic nie da. Przez to jej nie odzyskam. Zabrałeś mi kobietę,
którą najbardziej kochałem. Nigdy Ci tego nie wybaczę. Nigdy! – krzyknął.
- Przepraszam. – powiedziałem i wyszedłem.
*
Gdy
dowiedziałem się o romansie Blanci z Marciem ścięło mnie z nóg. Jestem dość roztrzepanym
człowiekiem, ale nigdy nie sądziłem, że tak istota rzecz może mi umknąć. W
sumie, nie tylko ja nic nie zauważyłem. Za każdym razem, gdy o tym myślałem
robiłem wielkie oczy. Jak to wszystko jest w ogóle możliwe?
Wziąłem telefon i wybrałem numer Marca. Nie czekałem aż się odezwie, gdy tylko usłyszałem dźwięk wybranego połączenia powiedziałem:
- Marc do cholery, jak to jest, że dowiaduje się ostatni o twoim związku z Blancą?
- Co?! - usłyszałem głos Melissy i uderzyłem się w czoło na znak swojej głupoty.
- O cześć Meli. - powiedziałem ze sztuczną słodyczą w głosie.
- Cris, o czym Ty mówisz?
- O niczym. Powiedz Marcowi żeby do mnie zadzwonił. Cześć. - odpowiedziałem szybko i się rozłączyłem.
Wziąłem telefon i wybrałem numer Marca. Nie czekałem aż się odezwie, gdy tylko usłyszałem dźwięk wybranego połączenia powiedziałem:
- Marc do cholery, jak to jest, że dowiaduje się ostatni o twoim związku z Blancą?
- Co?! - usłyszałem głos Melissy i uderzyłem się w czoło na znak swojej głupoty.
- O cześć Meli. - powiedziałem ze sztuczną słodyczą w głosie.
- Cris, o czym Ty mówisz?
- O niczym. Powiedz Marcowi żeby do mnie zadzwonił. Cześć. - odpowiedziałem szybko i się rozłączyłem.
*
Gdy wróciłem do domu panowała cisza. Rzuciłem torbę treningową w kąt i poszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki wodę i nalałem sobie do szklanki. Wtedy dostrzegłem postać Melissy siedzącej na kanapie. Zdziwiłem się i to bardzo na jej widok. Podszedłem do niej i zobaczyłem, że w ręku ściska nasze wspólne zdjęcie.
- Cześć kochanie. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
- Co Cię łączyło z Blancą? - zapytała wprost. Zatkało mnie, nigdy nie powiedziałem jej tego, że ja i Suarez..- Odpowiedz! – krzyknęła, a w jej oczach dostrzegłem łzy.
- Byliśmy razem. - odpowiedziałem i spojrzałem na swoje buty.
- Ile?
- Prawie dziesięć miesięcy.
- Kochałeś ją?
- Tak.
- Dlaczego Cris nie wiedział?
- Nikt nie wiedział.
- Co?
- Nikt nie wiedział, bo ten związek był tajemnicą. W tym czasie Blanca była z Sergim. – powiedziałem, a Melissa się zaśmiała.
- Jak mogłeś? Chciałeś żebym Ci ufała, wmawiałeś mi, że nic was nie łączy.
- Bo nie łączy.
- Okłamałeś mnie. Cały czas kłamiesz. Łudziłam się, że pomagasz jej tylko, dlatego, że się przyjaźnicie. A Ty z nią byłeś.
- Meli to nie tak. - spojrzałem na nią - To prawda nie powiedziałem Ci prawdy, ale to z Tobą jestem i Ciebie kocham.
- Nie wierzę Ci. Ja już w nic nie wierzę. - powiedziała i kolejna łza spłynęła jej po policzku. Chciałem ją zetrzeć, ale dziewczyna odepchnęła moją dłoń. - Za dwa dni wyjeżdżam. To będzie idealny czas żeby przemyśleć wszystko. Żeby pomyśleć czy to ma dalej sens czy My możemy istnieć razem czy lepiej osobno. Dajmy sobie te tygodnie na przemyślenie tego wszystkiego. - powiedziała i wstała z kanapy. - Wychodzę. Będę wieczorem.
Kurwa! To życie jest do bani! Nic nigdy nie idzie po
mojej myśli. Trzy lata temu zaznałem szczęścia, Blanca była moim szczęściem.
Mimo, że dzieliłem ją z Sergim to ona sprawiała, że cieszyłem się życiem. Ona
wywoływała uśmiech na mojej twarzy, była wszystkim. Potem wyjechała i zostałem
sam. Wszystko straciło sens, wszystko. Pojawiła się Melissa i pokochałem ją.
Było idealnie, znowu moje życie się poukładało, ale gdy pół roku temu wróciła
Suarez zacząłem wątpić we wszystko. Teraz chciałabym się zapaść pod ziemię.
-------------------------------------
Rozdział miał być wczoraj, ale tak wiele mi z nim nie pasowało, że musiałam połowę zmienić. Mam nadzieję, że teraz jest już dobrze, albo chociaż odrobinę lepiej.
Jest Sergi, może nie jakaś zabójcza ilość, ale jest. :)
Jest Sergi, może nie jakaś zabójcza ilość, ale jest. :)
Do następnego,
Ines ;*
Dobrze, że w końcu prawda wyszła na jaw. Nie mogę się doczekać kontynuacji. :D I oczywiście zapraszam do mnie ;*
OdpowiedzUsuńnaprawdę jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy ;) =D. zapraszam na nowego
OdpowiedzUsuńbarcaismylife.blogspot.com
Chaotyczny ten rozdział, ale mi się podoba :')
OdpowiedzUsuńTak mi się smutno zrobiło po tej karze na zawieszenie, bo oni najprawdopodobniej i tak jakoś bardzo nie ucierpią. W końcu wchodzą na boisko (niestety!) dość rzadko...
Cieszę się też, że Sergi o wszystkim wie. Melissa... a niech wyjeżdża. Blanca lepiej pasuje do Marca. Szkoda tylko, że mój kochany Roberto znów cierpi. Kurcze, on to ma dopiero pecha w życiu.
Trzymam kciuki, za... w sumie to już nie wiem, jaką chcę parę. Czekam na następny kochana ;*
Przepraszam, ze dzisiaj tak krótko, ale nie wyrabiam. Już się cieszę na przyszły weekend (czy to nie chore?) i nie mogę się doczekać ;*
Buziaki! <3 I trzymaj kciuki za Arsenal ♥
Ale się porobiło.. Biedny Sergi w taki sposób się dowiedzieć.. Jestem ciekawa co będzie dalej. Co z Blan i Sergim, a może Blan i Marciem.. Ciekawe jak to wszystko się dalej potoczy, kogo wybierze i co będzie z tym drugim. ;D Czekam na kolejną część. ;*
OdpowiedzUsuńJeeeest Sergi! Tak się cieszę, bo bardzo mi go tutaj brakowało.
OdpowiedzUsuńSergi... on ma naprawdę wielkiego pecha. Wolałabym, żeby to on był z Blan, ale to od Ciebie zależy (czy ja już tego nie mówiłam?).
Czekam na kolejny rozdział. Pisz go szybciutko i pozdrawiam :*
Zapraszam także do siebie na nowy rozdział, jak chcesz to zajrzyj ;)
omg, zatkało mnie. wreszcie się dowiedzieli... biedny Sergi :( a tylko zabijesz Blanię! nie ręczę ;D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, czekam na nn i zapraszam do mnie :*
Ale się afera zrobiła... Ulala...
OdpowiedzUsuńChcę następny. Koniecznie.
Ale się porobiło :/ Kurcze, przyjaźń chłopaków się zepsuła, Melissa wyjeżdża, Roberto cierpi : / eeech, smutny i przygnębiający ten rozdział :( dodawaj następny :)
OdpowiedzUsuńO i masz babo placek.. Wydało się! I Sergi wie. I Cris wie. I Mel wie...
OdpowiedzUsuńSzczerze? Wszystko zakręciło się wokoło Blanci, wszystko zaczęło się sypać z jej przyjazdem.
Biedny Sergi.. ;c
Czekam na kolejny rozdział!
W końcu doczekałam się Sergi'ego <3
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy i wciągający! Ale niestety, wszytsko sie posypało... czekam na kolejny ;*