Spacerowałyśmy z Loreną po jednym z barcelońskich parków, na
dworze robiło się coraz zimniej, mimo to świeciło piękne słońce. Mała Carlota
siedziała grzecznie w wózku i bawiła się maskotką. Po głowie cały czas chodziły
mi słowa Marca, potrafiłam odtworzyć całą sytuację z przed kilkunastu dni.
Najbardziej intrygowały mnie słowa „Lori się chyba czegoś domyślała”. Chciałam
się jej zapytać czy to prawda, ale nie wiedziałam jak. A jeśli nie wiedziała?
Co wtedy? Usiadłyśmy na jednej z ławek, wzięłam głęboki oddech
- Lori mogę zapytać się o coś z przed lat? – zapytałam
niepewnie.
- Oczywiście kochana. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Czy.. wie.. czy.. – więcej nie mogło mi przejść przez
gardło. – Nie ważne.
- Czy wiedziałam o Tobie i Marcu? Tak, wiedziałam. Udawałam,
że nie mam o niczym pojęcia, bo to była wasza decyzja i wierzyłam, że niedługo
to wyjaśnicie. Nie martw się, nikt oprócz mnie nie wiedział. Cris jest ślepy,
on takich rzeczy nie widzi, a Sergi.. Sergi był w Tobie tak zakochany, że nawet
jakby wiedział to by nie uwierzył.
Blanca, zawsze wierzyłam, że wiesz, co robisz, nawet wtedy.
- Jak się domyśliłaś?
-Wasze uśmiechy, powiększające się źrenice, to jak
reagowaliście na siebie. Na miłość Boską, jestem psychologiem i dostrzegam to,
czego inni nie widzą. Gdy wyjechałaś byłam już pewna. Roberto był załamany,
przez dłuższy czas się obwiniał. Marc krótko po Twoim wyjeździe zmienił się,
gra w piłkę przestała go cieszyć, zaczął chodzić na imprezy, nie można było się
z nim w ogóle dogadać. Dwa dni po tym jak wyjechałaś poszliśmy do baru…
- Spakowała wszystkie
swoje rzeczy i wyjechała. Nie mam pojęcia gdzie. – powiedział załamany Sergi.
- Chodź stary, przyniesiemy coś mocniejszego do picia. - powiedział mój narzeczony i razem z Roberto poszli do baru.
- Ty wiesz gdzie ona jest, prawda? – zapytałam obrońcę.
- W Londynie. - odpowiedział krótko.
- Marc, ja wiem.
- To, po co głupio pytasz? - prychnął.
- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię.
- Mohito dla Lori, szkocka dla mnie, a dla was czyste. - powiedział Cristian, gdy po chwili zjawili się przy stoliku.
- Wypijmy za nas, za to, że zawsze jesteśmy razem. Niezniszczalna czwórka. - powiedział napastnik. Marc wziął kieliszek i wypił od razu całą zawartość. Chwilę potem zrobił to samo.
- Przynieś mi tequile - zaczepił kelnera - albo najlepiej dwie.
- Chodź stary, przyniesiemy coś mocniejszego do picia. - powiedział mój narzeczony i razem z Roberto poszli do baru.
- Ty wiesz gdzie ona jest, prawda? – zapytałam obrońcę.
- W Londynie. - odpowiedział krótko.
- Marc, ja wiem.
- To, po co głupio pytasz? - prychnął.
- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię.
- Mohito dla Lori, szkocka dla mnie, a dla was czyste. - powiedział Cristian, gdy po chwili zjawili się przy stoliku.
- Wypijmy za nas, za to, że zawsze jesteśmy razem. Niezniszczalna czwórka. - powiedział napastnik. Marc wziął kieliszek i wypił od razu całą zawartość. Chwilę potem zrobił to samo.
- Przynieś mi tequile - zaczepił kelnera - albo najlepiej dwie.
… to nie był ten Bartra, którego wszyscy znaliśmy. Pewnie
był nieświadomy, że wtedy tak naprawdę mi powiedział o was. On naprawdę Cię
kochał.
- Wiedziałaś, a mimo wszystko ucieszyłaś się na mój powrót,
dlaczego? – zapytałam niepewnie.
- Bo jesteś moją przyjaciółką. – przytuliła mnie – Wszyscy
popełniają błędy, a miłość nie wybiera. Myślisz, że miedzy mną a Crisem zawsze było
idealnie? Nie raz się kłóciliśmy, zrywaliśmy żeby potem się zejść. Mimo tego
wszystkiego mamy teraz najcudowniejszą córkę po słońcem i codziennie kocham go
coraz bardziej. Miłość jest najgłupsza, ale też najcudowniejsza. Będzie dobrze.
– powiedziała i pocałowała mnie w policzek. - Pamiętam jak pojechaliśmy kiedyś do
Parku Aventura, myślałam, że Marc nie wytrzyma i w końcu Cię pocałuje przy
wszystkich, ale był dzielny. – dodała z uśmiechem.
Umówiliśmy się w parku rozrywki
pod Barceloną. Na weekend zawieźliśmy Carlotę do moich rodziców, więc mogliśmy
z Crisem jechać z wami. Gdy pojechaliśmy na miejsce byłaś już tam z Sergim.
Widzieliście na ławce pod palmą, przytulaliście się, uśmiechaliście. Wyglądaliście
na szczęśliwych.
- Hej gołąbeczki. - powiedział Cristian i przywitał się z wami. Zawtórowałam mu i zrobiłam to samo. - Gdzie Marc?
- Nie ma go jeszcze. Zaraz powinien być. - powiedziałaś.
- Może wreszcie poznamy tą jego ślicznotkę. Ciągle tylko o niej słyszymy. - dodał mój narzeczony.
- Taa - powiedziałam - O wilku mowa!
- Sorki za spóźnienie. Telefonu nie mogłem znaleźć. - uśmiechnął się. Podszedł do każdego z nas i przywitał się. Gdy dawał Ci buziaka w policzek w Twoich oczach zobaczyłam coś dziwnego, coś w rodzaju iskierek radości.
- Gdzie zgubiłeś swoją dziewczynę?
- Yyy ten.. w pracy musiała coś załatwić. - powiedział niepewnie.
- Stary, jak ona ma w ogóle na imię? - zapytał Roberto. Marc spojrzał na Ciebie i po długiej przerwie zaczął mówić
- Aaa.. Alicia. - od razu wiedziałam, że jest to imię wymyślone na poczekaniu. Żadna Alicia nie istniała. Jego związek z tą dziewczyną był jedną, wielką ściemą.
- Alicia, ładnie. - powiedziałaś z uśmiechem.
- Tak, wiem. - odpowiedział i puścił Ci oczko.
Bawiliśmy się bardzo dobrze, staliśmy w kolejce na jeden z rollercosterów. Ludzie przesuwali się do przodu, byliśmy coraz bliżej wejścia. Przez bramki przeszedł Marc, Ty za nim, chciał przejść Sergi, ale bramki się zablokowały. Większą ilość osób nie zmieściłaby się do wagonów.
- Poczekamy na was przy wyjściu. - krzyknął Marc i razem z Tobą usiadł w jednej parze.
- Hej gołąbeczki. - powiedział Cristian i przywitał się z wami. Zawtórowałam mu i zrobiłam to samo. - Gdzie Marc?
- Nie ma go jeszcze. Zaraz powinien być. - powiedziałaś.
- Może wreszcie poznamy tą jego ślicznotkę. Ciągle tylko o niej słyszymy. - dodał mój narzeczony.
- Taa - powiedziałam - O wilku mowa!
- Sorki za spóźnienie. Telefonu nie mogłem znaleźć. - uśmiechnął się. Podszedł do każdego z nas i przywitał się. Gdy dawał Ci buziaka w policzek w Twoich oczach zobaczyłam coś dziwnego, coś w rodzaju iskierek radości.
- Gdzie zgubiłeś swoją dziewczynę?
- Yyy ten.. w pracy musiała coś załatwić. - powiedział niepewnie.
- Stary, jak ona ma w ogóle na imię? - zapytał Roberto. Marc spojrzał na Ciebie i po długiej przerwie zaczął mówić
- Aaa.. Alicia. - od razu wiedziałam, że jest to imię wymyślone na poczekaniu. Żadna Alicia nie istniała. Jego związek z tą dziewczyną był jedną, wielką ściemą.
- Alicia, ładnie. - powiedziałaś z uśmiechem.
- Tak, wiem. - odpowiedział i puścił Ci oczko.
Bawiliśmy się bardzo dobrze, staliśmy w kolejce na jeden z rollercosterów. Ludzie przesuwali się do przodu, byliśmy coraz bliżej wejścia. Przez bramki przeszedł Marc, Ty za nim, chciał przejść Sergi, ale bramki się zablokowały. Większą ilość osób nie zmieściłaby się do wagonów.
- Poczekamy na was przy wyjściu. - krzyknął Marc i razem z Tobą usiadł w jednej parze.
Od razu, gdy kolejka ruszyła chwyciłem Cię za rękę. Krzyczeliśmy, śmialiśmy się, było cudownie. Ale to była tylko chwila podczas tak długiego dnia. Staliśmy przy wyjściu w oczekiwaniu na Lori, Crisa i Sergiego. Wiedzieliśmy, że mamy góra 5 minut samotności. Pierwsze, co zrobiłem to Cię mocno przytuliłem.
- Ja tak nie potrafię. Jesteś tak blisko, a ja nie mogę Cię przytulić, pocałować. Na dodatek muszę patrzeć na te amory ze strony Sergiego. Widzę jak Cię tuli, składa pocałunki. Krew mnie wtedy zalewa. Alicio...
- Lepszego imienia nie mogłeś mi wymyślić? - zaśmiałaś się - Wiem Marc. To trudne. Ale wiedziałeś, w co się pakujemy.
- Kiedy się widzimy? Nie wytrzymuje bez Ciebie. Wymyśl coś, proszę.
- Dobrze, powiem mu, że... idę na zakupy. Nie ważne zresztą gdzie. Albo wiem. Za tydzień macie wolny weekend, prawda?
- No w piątek, sobotę i niedzielę nie trenujemy.
- Wyjedźmy. - powiedziałaś pewnie.
- Ale jak? Razem?
- Razem, ale osobno. Powiem Sergiemu, że dostałam zlecenie w Madrycie. Ty im powiesz, że wyjeżdżasz gdzieś z Alicią. Nie zorientują się. Co Ty na to? - zapytałaś.
- Jesteś genialna. - przytuliłem Cię i pocałowałem. - Teraz znowu będę musiał się powstrzymywać, bo zaraz przyjdą. Echh. Kocham Cię. - powiedziałem i pocałowałem Cię jeszcze w policzek.
Wymyśliłaś, że spotkamy się
dopiero w samolocie. Tak było najbezpieczniej, nikt na lotnisku nie był w
stanie zrobić nam zdjęcia razem. Ubrany w ceglaną bluzę, jasne jeansy i czapkę
z daszkiem siedzi w klasie bissnes w oczekiwaniu na Ciebie. Po chwili pojawiłaś
się ubrana w czarne rurki, białą koszulkę, czarną skórzaną kurtkę i tego samego
koloru botki na obcasach. Na głowę założyłaś jasnoróżową czapkę smerfetkę.
Makijaż typu smoothie i mocno różowe usta. Nigdy bym nie powiedział, że to Ty.
- Wolne? - zapytałaś.
- Tak. - odpowiedziałem z uśmiechem. Usiadłaś, zapięłaś pas, torebkę położyła pod nogami. - Właśnie lecę z Alicią do Londynu.
- Ja do pracy do Madrytu. - powiedziałaś i zaczęliśmy się śmiać. - Zrobiłam nawet zdjęcie tablicy z napisem "Madrid" i wrzuciłam na instagrama.
- Ja pożyczyłem na chwilę bilet od gościa, który siedział w hali odlotów obok mnie, leciał do Londynu. No i zrobiłem to, co Ty. - skończyłem mówić i pocałowałem Cię policzek. - Ten weekend będzie nasz. Tylko i wyłącznie nasz.
- Wolne? - zapytałaś.
- Tak. - odpowiedziałem z uśmiechem. Usiadłaś, zapięłaś pas, torebkę położyła pod nogami. - Właśnie lecę z Alicią do Londynu.
- Ja do pracy do Madrytu. - powiedziałaś i zaczęliśmy się śmiać. - Zrobiłam nawet zdjęcie tablicy z napisem "Madrid" i wrzuciłam na instagrama.
- Ja pożyczyłem na chwilę bilet od gościa, który siedział w hali odlotów obok mnie, leciał do Londynu. No i zrobiłem to, co Ty. - skończyłem mówić i pocałowałem Cię policzek. - Ten weekend będzie nasz. Tylko i wyłącznie nasz.
Wtedy z głośników
rozległo się: „Witamy na pokładzie Airbusa 5182 na trasie Barcelona - Paryż.
Przewidywany czas przelotu to godzina i pięćdziesiąt pięć minut. Życzę państwu
miłego lotu. Kapitał Ricardo Montero wraz z załogą.”
*
Siedziałem na brzegu łóżka z
tabletem w ręce, gdy wyszłaś z łazienki w samej koronkowej bieliźnie i w
mokrych włosach. Krótko na Ciebie spojrzałem, wyglądałaś tak pięknie, długie
nogi, chudy brzuch i najcudowniejszy uśmiech na twarzy. Po chwili znowu pusto
patrzyłem w ekran urządzenia.
- Marc, co się dzieje? - zapytałaś.
- Nic.
- Przecież widzę, co jest? - uklękłaś za mną i objęłaś swoimi zgrabnymi dłońmi moją klatkę piersiową i umięśniony brzuch. - Hej słońce..
- Ja tak dalej nie chcę. W ich towarzystwie nie mogę Cię nawet przytulić. A potem widzę i czytam "Sergi Roberto z dziewczyną na spacerze po plaży w Barcelonie. Para nie szczędziła sobie od namiętności". On myśli, że jest jedynym, że jesteś tylko jego. A ja wiem, że jest on. Że dzisiaj śpisz ze mną, a jutro z nim.
- Marc przecież wiesz, że Cię kocham.
- Ale wiem też, że kochasz i jego, prawda? Jak to jest kochać nas obu? - zadałem pytanie, ale otrzymałem odpowiedzi. Za to przestałaś mnie obejmować. - Muszę się napić. - powiedziałem i wystawałem z łóżka. Ubrane pierwszą lepszą koszulkę, kurtkę, wziąłem portfel, telefon i wyszedłem z pokoju. Zachowałem się jak dupek. Całując Cię wtedy, tamtego wieczoru wiedziałem, że jesteś z Sergim i w co się pakuję. W hotelowym barze wypiłem jedną szkocką whiskey, przewietrzyłem się i wróciłem na górę do pokoju. Wtedy zobaczyłem najgorszy widok, moje serce się krajało. Na kanapie w salonie siedziałaś zapłakana, ubrana w moją bordową bluzę, w rękach ściskałaś koszulkę, która miałem na sobie w samolocie.
- Przepraszam.. Przepraszam - powiedziałem, zerwałaś się z miejsca, pobiegłaś do mnie i mocno przytuliłaś – Przepraszam. Jestem idiotą. Nie płacz już, proszę. Przecież to nie Twoja wina. Kochanie proszę. - spojrzałem prosto w Twoje zaszklone oczy. Zamrugałaś i kolejna łza spłynęła po Twoim policzku, po chwili szybko starłem ją kciukiem. Oparłem swoje czoło o Twoje i zacząłem głaskać Cię po włosach.
- Pocałuj mnie. - wyszeptałaś. Lekko się uśmiechnąłem, wziąłem Twoją twarz w dłonie i pocałował Cię. Był on inny od pozostałych, pełen smutku i miłości.
- Kocham Cię i bez względu na wszystko nigdy nie przestanę. - przytuliłem Cię najmocniej jak potrafiłem i pomyślałem sobie, że jest to najtrudniejszy związek, w jaki kiedykolwiek mogłem się wpakować. - Ubieraj się. Zdążymy jeszcze na migającą wieżę Eiffla.
- Marc, czy Ty widzisz jak ja wyglądam?
- Pięknie jak zawsze. No chodź.
- Daj mi chwilkę. - powiedziałaś i zniknęłaś w łazience. Po około 30 minutach pojawiłaś się w czarnych rurkach, białej, luźnej, eleganckiej koszuli. Na nadgarstku miałeś złotą bransoletkę. Włosy lekko podkręciłaś, powieki wymalowałaś ciemnym cieniem, usta brzoskwiniową pomadką. Wyglądałaś prześlicznie.
- Marc, co się dzieje? - zapytałaś.
- Nic.
- Przecież widzę, co jest? - uklękłaś za mną i objęłaś swoimi zgrabnymi dłońmi moją klatkę piersiową i umięśniony brzuch. - Hej słońce..
- Ja tak dalej nie chcę. W ich towarzystwie nie mogę Cię nawet przytulić. A potem widzę i czytam "Sergi Roberto z dziewczyną na spacerze po plaży w Barcelonie. Para nie szczędziła sobie od namiętności". On myśli, że jest jedynym, że jesteś tylko jego. A ja wiem, że jest on. Że dzisiaj śpisz ze mną, a jutro z nim.
- Marc przecież wiesz, że Cię kocham.
- Ale wiem też, że kochasz i jego, prawda? Jak to jest kochać nas obu? - zadałem pytanie, ale otrzymałem odpowiedzi. Za to przestałaś mnie obejmować. - Muszę się napić. - powiedziałem i wystawałem z łóżka. Ubrane pierwszą lepszą koszulkę, kurtkę, wziąłem portfel, telefon i wyszedłem z pokoju. Zachowałem się jak dupek. Całując Cię wtedy, tamtego wieczoru wiedziałem, że jesteś z Sergim i w co się pakuję. W hotelowym barze wypiłem jedną szkocką whiskey, przewietrzyłem się i wróciłem na górę do pokoju. Wtedy zobaczyłem najgorszy widok, moje serce się krajało. Na kanapie w salonie siedziałaś zapłakana, ubrana w moją bordową bluzę, w rękach ściskałaś koszulkę, która miałem na sobie w samolocie.
- Przepraszam.. Przepraszam - powiedziałem, zerwałaś się z miejsca, pobiegłaś do mnie i mocno przytuliłaś – Przepraszam. Jestem idiotą. Nie płacz już, proszę. Przecież to nie Twoja wina. Kochanie proszę. - spojrzałem prosto w Twoje zaszklone oczy. Zamrugałaś i kolejna łza spłynęła po Twoim policzku, po chwili szybko starłem ją kciukiem. Oparłem swoje czoło o Twoje i zacząłem głaskać Cię po włosach.
- Pocałuj mnie. - wyszeptałaś. Lekko się uśmiechnąłem, wziąłem Twoją twarz w dłonie i pocałował Cię. Był on inny od pozostałych, pełen smutku i miłości.
- Kocham Cię i bez względu na wszystko nigdy nie przestanę. - przytuliłem Cię najmocniej jak potrafiłem i pomyślałem sobie, że jest to najtrudniejszy związek, w jaki kiedykolwiek mogłem się wpakować. - Ubieraj się. Zdążymy jeszcze na migającą wieżę Eiffla.
- Marc, czy Ty widzisz jak ja wyglądam?
- Pięknie jak zawsze. No chodź.
- Daj mi chwilkę. - powiedziałaś i zniknęłaś w łazience. Po około 30 minutach pojawiłaś się w czarnych rurkach, białej, luźnej, eleganckiej koszuli. Na nadgarstku miałeś złotą bransoletkę. Włosy lekko podkręciłaś, powieki wymalowałaś ciemnym cieniem, usta brzoskwiniową pomadką. Wyglądałaś prześlicznie.
Staliśmy wtuleni w siebie przed wieżą Eiffla. Dookoła nie było prawie nikogo. Napawałem się zapachem Twoich perfum, gdy cicho powiedziałaś:
- Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? - odwróciłaś się do mnie przodem.
- Nie wiem kochanie. Ale chciałbym żeby tak było już zawsze. Ty, ja, sami, wtuleni w siebie, nieprzejmujący się tym, co jest i co może się stać. - powiedziałem, a Ty stanęłaś na palcach i pocałowałaś mnie.
-----------------------
Wiecie, że zostały tylko trzy rozdziały i epilog? Ale ten czas leci. :o Wiem, że znowu mało Sergiego, wiem. Ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie go jutro trochę więcej.
Wiecie, że zostały tylko trzy rozdziały i epilog? Ale ten czas leci. :o Wiem, że znowu mało Sergiego, wiem. Ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie go jutro trochę więcej.
Do następnego,
Ines ;*
jestem ciekawe jak się to skończy ;) biedny Sergii :/
OdpowiedzUsuńbarcaismylife.blogspot.com
I w tym momencie mam rozkmine czy chcę by ona była jednak z Marciem czy nie... I tradycyjne moje narzekanie: GDZIE WCIĘŁO SERGIEGO?! Tak, no więc :P
OdpowiedzUsuńI kapitan Ricardo Montero.. Skąd ja to kojarzę? :D
Czekam na kolejny rozdział ;*
To już tak szybko? Ej, to chyba jakiś żart...
OdpowiedzUsuńJakoś jednak będę musiała to znieść. Oczywiście, że jestem ciekawa co będzie dalej! Marc cały czas rozpamiętuje chwile spędzone z Blan, ale wydaje mi się, że ona go... nie chce? Tak bym to powiedziała. Poza tym uważam, że powinna być z Sergim. Uwielbiam tego faceta, a on na nią naprawdę zasługuje :) Szkoda, że jest go tutaj tak mało, ale skoro w następnym rozdziale ma być go więcej, to będę niecierpliwie czekała na ten moment :D
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością :*
Jak? Nadchodzi koniec? Nieee :'( Ale już się nie mogę doczekać kolejnego wpisu ;* Zapraszam do mnie ;-)
OdpowiedzUsuńZasmuciłaś mnie wiadomością, że to już powoli koniec tego cudnego opowiadania ;( ale na szczęście piszesz inne więc bardzo się z tego powodu cieszę.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jest świetny jednym słowem. Marc ciągle wspomina i wspomina.. Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy z kim Blan będzie o ile z którymś będzie. XD
Buziaki i czekam na kolejną część. ;**
Ej, gdzie jest Sergi?! No nieee... Ja wiem, że Marc też ważny, ale no Roberto to misiek, który nie może cierpieć. Jasne?! Cieszę się, że się ze mną zgadzasz :')
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się na koniec tego opowiadania, no ale chyba nie mam zbyt dużego wyboru, prawda? A tym fragmentem epilogu to mnie tylko jeszcze bardziej zaciekawiłaś, choć przecież efekt imał być zupełnie inny.
Słodki ten Bartra tutaj ♥ Szkoda tylko, że ten ich związek rani mojego misiaka. Ale dobra, zajmę się nim na osobności ^^ Tylko nic nie mów Alvaro i Calumowi...! to będzie nasza słodka tajemnica ;*
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały, ale o tym pewnie wiesz. Do zobaczenia skarbie! (my wcale teraz nie piszemy, wcale!) ♥
Już zbliża się koniec? Ale ten czas leci.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak to wszystko się zakończy, dla kogo szczęśliwie.
ŻE CO
OdpowiedzUsuńjakie trzy rozdziały i koniec
NIE ZGADZAM SIĘ!!
coś czuję, że znów wyjedzie.... albo nie daj boże zginie........ albo Melissa powie Marcowi, że jest w ciąży XD
czekam na kolejny :*
jak to już prawie koniec? Wciągnęłam się w tą historię, a tu o. :o
OdpowiedzUsuńteż mam przeczucie, że wyjdzie i tyle ją zobaczymy, ale kto wie, może się mylę?
Czekam na kolejny :*
Nie chcę końca tego opowiadania! ;c
OdpowiedzUsuńJak pozostałe czytelniczki również tęsknię za Sergim i tez zaczynam mieć wątpliwości co do tego z kim jednak powinna być Blanca... czekam na kolejny ;*
No więc tak :)
OdpowiedzUsuńDla jasności- ja czytam każdy rozdział, zawsze mam o nim bardzo dobre zdanie i błagam o wybaczenie, że nie komentuję ;-;
Poprawię się :D
Przyznam szczerze, że już mi trochę w mojej małej główce namieszałaś. Już nie wiem czy bardziej chcę Blan z Marc'iem czy z Roberto. Mam dylemat natury egzystencjalnej :D
Ale nie zawiedziesz mnie :)
Czekam na następny :)
Buziaki :* ♥
I zapraszam do mnie (przepraszam za spam, ale wracam po 2 miesiącach i chcę trochę ogarnąć swój biznes :D )
http://francescfabregasblog.blogspot.com/
Mam rozdarte serduszko...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony gardzę ludźmi takimi, jak Blanca, a z drugiej mi jej szkoda, ale najbardziej to chyba Sergiego, dobry z niego chłopak haha