Z każdym dniem coraz bardziej
poznawałam Barcelonę i dawnych przyjaciół. Sergi dbał o mnie jak nikt inny. Nie
pozwalał żebym się nudziła, zabierał mnie na spacery, zakupy, był cały czas.
Czasami zastanawiałam się jak mogłam stracić takiego fajnego chłopaka.
Widocznie w poprzednim życiu, bo tak określam czas przed wypadkiem stało się
coś, co nie pozwoliło nam być razem. Po kilkunastu niezobowiązujących
spotkaniach piłkarz zaprosił mnie na randkę. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że
będzie to idealnie spędzony czas. Umówiliśmy się, że Roberto przyjedzie po mnie
około 18. Stałam przed szafą i nie miałam pojęcia, w co się ubrać, w końcu
zdecydowałam się krótką sukienkę w kwiaty, do tego szpilki i czarną torebkę.
- Chyba będzie dobrze. –
powiedziałam do siebie poprawiając ubranie. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi.
Otworzyłam je i zobaczyłam uśmiechniętego Sergiego ubranego w jeansy i jasną
koszulę.
- Ślicznie wyglądasz. –
powiedział i pocałował mnie w policzek. Wzięłam torebkę i wyszliśmy z mojego
mieszkania. Po około 15 minutach jazdy samochodem piłkarza dojechaliśmy do
restauracji w centrum. W środku było prześlicznie, jasne, kamienne ściany,
ceglany sufit, kremowe meble i piękne żyrandole. Usiedliśmy przy jednym ze
stolików. Po chwili przyszedł kelner i przyniósł nam karty. Zamówiliśmy białe
wino i powiedzieliśmy, że nam resztą się jeszcze zastanowimy.
- Nie wiem, co wybrać. –
powiedziałam wertując menu.
- Wiem, co wybierzesz. –
powiedział Sergi z uśmiechem.
- Skąd możesz wiedzieć? –
zapytałam.
- Znam Cię.
- Nie wierzę Ci. –
odpowiedziałam z uśmiechem.
- Chcesz się przekonać?
- Tak.
- Wybierz i zapisz to na
kartce. Potem ja powiem Ci, co wybierasz i pokażesz mi tą kartę.
- Dobra. – odpowiedziałam i
zaczęłam się zastanawiać, co wziąć. Zdecydowałam się na gazpacho na przystawkę,
sałatkę z grillowanym kurczakiem na drugie danie i ciasto czekoladowe na deser.
Tak, zestaw idealny. – Nie zgadniesz tego. – powiedziałam pewnie.
- Gazpacho, sałatka i ciasto
czekoladowe? – zapytał, a mnie zatkało.
- No jak? – powiedziałam, a
Sergi zaczął się śmiać.
- Zawsze to zamawiałaś.
- To nie fair! – krzyknęłam.
- Oj nie gniewaj się już. –
pokazał mi język i złożył zamówienie. Siedzieliśmy w restauracji prawie trzy
godziny, żartowaliśmy, śmialiśmy się. Panowała cudowna atmosfera, w
towarzystwie Hiszpana czułam się bardzo dobrze. W końcu uznaliśmy, że
wychodzimy, pojechaliśmy na La Rambla. Sergi objął mnie ramieniem i szliśmy
przed siebie wzdłuż straganów nie zaważając na mijające nas tłumy. Roberto był
w wielkim szoku, że zaczepiło go tylko dwóch kibiców z prośbą o autograf. Gdy
przechodziliśmy przez część Rambli z kwiatami piłkarz zatrzymał się przy jednej
z kwiaciarni i kupił mi mały bukiecik. Późnym wieczorem odwiózł mnie pod
kamienicę, w której mieszkałam. Wyszedł z samochodu i po chwili otworzył mi
drzwi.
- Dziękuję za wspaniały
wieczór. – powiedziałam z uśmiechem.
- To ja dziękuję, że dałaś się
zaprosić.
- Dobranoc Sergi. –
pocałowałam go w policzek i weszłam do budynku.
***
Następnego ranka wstałam w wyśmienitym humorze.
Wszystko mnie cieszyło, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zrobiłam sobie
śniadanie i z talerzem w ręce usiadłam na jednym z foteli. Słońce wpadało przez
okna do domu i powodowało, że jeszcze bardziej lubiłam ten dzień. Nagle rozległ
się dzwonek do drzwi, zaskoczona podskoczyłam z siedziska i otworzyłam drzwi.
Okazało się, że to kurier z paczką dla mnie. Podpisałam odbiór i wróciłam na
miejsce. Granatowe pudełko kryło w sobie liścik, bilet i koszulkę Blaugrany. „Wspominałaś, że chciałabyś przyjść na nasz
mecz. Camp Nou, dzisiaj o 17. Ślicznie będziesz wyglądać w tej koszulce.
Buziaki Sergi” przeczytałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Racja,
podczas wczorajszego wieczoru mówiłam, że chciałabym zobaczyć jego, Marca i
Crisa w akcji, ale nie sądziłam, że następnego dnia będę siedzieć na trybunach.
Roberto potrafi zaskoczyć. Dzień poświęciłam na czyste lenistwo, koło południa
wzięłam książkę i poszłam poczytać do pobliskiego parku. Kupiłam sobie kubek
wypełniony owocami i delektowałam się dobrą lekturą, owocami i pięknym słońcem.
Po południu wróciłam do domu, założyłam ciemne jeansy, koszulkę, którą dostałam
do Sergiego i krótkie conversy. Po 40 minutach od wyjścia znalazłam się pod
Camp Nou, cudowny stadion, a widok z mojego miejsca na płytę boiska był
nieziemski. Przyznam się bez bicia, że nie sprawdziłam nawet, z kim Barca ma
zagrać ten mecz. Jednak miałam nadzieję, że panowie bez problemu wygrają ten
mecz.
Nie myliłam się w 10 minucie
spotkania Messi zdobył pierwszego gola, pod koniec pierwszej połowy Neymar
umieścił jeszcze piłkę w siatce. W 78 minucie Sergi podał do Crisa i ten
wpakował futbolówkę w bramkę. Mecz skończył się wynikiem 3:0 dla Barcelony.
Zadowolona z przebiegu wydarzeń udałam się na korytarz łączący strefę VIP, w
której siedziałam, z szatnią i strefą mieszaną. Po jakimś czasie zjawiła się
trójka moich przyjaciół.
-Świetny mecz. – powiedziałam
i przywitałam się z każdym z osobna.
- Dzięki. – odpowiedzieli
niemal równo.
- Blan, trener odesłał mnie na
wywiad do El Marcador, to zajmie jakieś pół godziny jak nie więcej. Nie dam
rady Cię odwieźć no chyba, że poczekasz. – powiedział Roberto.
- Dam sobie radę. – powiedziałam.
- Ja Cię odwiozę. – wtrącił
się Marc.
I tak się stało, Sergi poszedł
do studia Barca TV, Cris pojechał do swoich księżniczek, a ja wsiadłam do
białego Audi Bartry. Droga nie była długa, dużo szybciej dostałam się pod dom
sportowym samochodem obrońcy niż zatłoczonym metrem.
- Wejdziesz na kawę czy coś? –
zapytałam, gdy byliśmy już pod kamienicą.
- Melissa na mnie czeka. –
odpowiedział.
- Okej, jasne. Rozumiem.
Jakbym była na jej miejscu też wolałbym żebyś wrócił od razu do domu. –
uśmiechnęłam się – Dziękuję za podwiezienie. Dobranoc. – powiedziałam i wyszłam
z samochodu. Otwierałam już drzwi główne, gdy Marc krzyknął.
- Jutro o 12 masz czas?
- Poczekaj sprawdzę. –
uśmiechnęłam się i wyjęłam kalendarzyk z torebki. – Jakby przesunąć to
spotkanie i odwołać to – zamknęłam szybko notatnik i zaczęłam się śmiać. –
Oczywiście, że mam.
- To jesteśmy umówieni.
Dobranoc Blan. – uśmiechnął się, zasunął okno i odjechał.
***
Tak jak powiedział zjawił się o 12 pod moimi
drzwiami. Kończyłam się właśnie malować, więc poprosiłam obrońcę żeby
chwileczkę poczekał. Usiadł obok mnie i zaczął szperać w kosmetyczce.
- Po co wam tego tyle? Bez
tego też jesteście śliczne. – powiedział.
- Marudzisz. – odpowiedziałam
i wróciłam do malowania rzęs. Po chwili katem oka zobaczyłam, że Marc trzyma w
ręce moją pomadkę i się do niej uśmiecha. – Co ty się tak szczerzysz do tej
szminki? – zapytałam ze śmiechem.
- A nic, coś mi się
przypomniało. – odłożył kosmetyk z powrotem do kosmetyczki – Ładny kolor. –
dodał.
Po około 15 minutach byłam już
gotowa, ubrana w czarne jeansy, biały t-shirt z nadrukiem, na to czerwoną
koszule w kratkę, czarne buty i tego samego koloru torebkę. Marc zostawił
samochód pod moim domem i poszliśmy się przejść. Całą drogę rozmawialiśmy,
śmialiśmy się, po jakimś czasie weszliśmy do małej kawiarenki. Zamówiliśmy
sobie churros z czekoladą.
- Jejku, jakie to jest pyszne.
– powiedziałam po pierwszym kęsie.
- Zawsze to uwielbiałaś. –
odpowiedział z uśmiechem.
- Nie pamiętam, ale pewnie
masz rację.
Zajadaliśmy się słodkościami,
żartowaliśmy, Marc opowiadał jak kiedyś chciałam się przełamać i zjeść ciasto z
rodzynkami. Ponoć zrobiłam dwa kęsy i się poddałam i musiał się ze mną wymienić
swoim ciastem czekoladowym. No chciałam dobrze.
- Ubrudziłaś się głuptasie. –
powiedział po chwili.
- Gdzie?
- O tutaj. – powiedział i
starł kciukiem czekoladę z mojego policzka. Na skutek jego dotyku przeszedł
mnie przyjemny dreszcz. Marc cały czas trzymał dłoń na moim poliku i wpatrywał
się we mnie. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Chwilę tak trwaliśmy,
gdy nagle się zmieszałam i spuściłam wzrok. Marc wziął rękę i szepnął –
Przepraszam.
- Nic się nie stało, ale chyba
lepiej będzie jak już pójdę. – powiedziałam.
- Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba, nie wracam
jeszcze do domu. Cześć Marc. – powiedziałam i wyszłam z kawiarenki.
----------------------------
Trójeczka już za nami. Co o niej sądzicie? :) Mi się w miarę podoba, jeszcze za bardzo nic się nie dzieje, ale jesteśmy coraz bliżej. :D
Zauważyłam, że się gubicie w narracji, przepraszam moja wina. Więc ogólnie to tak, od tego rozdziału jest tylko jeden narrator (czcionka normalna), zazwyczaj będzie to Blanca, czasami zdarzy się Marc czy Sergi. W następnych rozdziałach pojawi się coś takiego jak wspomnienia bohaterów i wtedy będzie zmiana czcionki Marc kursywa, Sergi pogrubiona kursywa, Lorena pogrubiona. Na pasku obok zrobiłam wam małą ściągę tak w razie czego. Mam nadzieję, że teraz będzie już wszystko jasne. :)
Zauważyłam, że się gubicie w narracji, przepraszam moja wina. Więc ogólnie to tak, od tego rozdziału jest tylko jeden narrator (czcionka normalna), zazwyczaj będzie to Blanca, czasami zdarzy się Marc czy Sergi. W następnych rozdziałach pojawi się coś takiego jak wspomnienia bohaterów i wtedy będzie zmiana czcionki Marc kursywa, Sergi pogrubiona kursywa, Lorena pogrubiona. Na pasku obok zrobiłam wam małą ściągę tak w razie czego. Mam nadzieję, że teraz będzie już wszystko jasne. :)
Do następnego,
Ines ;*