Pakowałam walizkę, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
Otworzyłam je i zobaczyłam Marca. Wpuściłam go do środka i poszłam dalej
szykować ubrania.
- Co Ty robisz? – zapytał się.
- Pakuję się. Muszę lecieć do Londynu, dowiedzieć się, co działo się przez te dwa lata w moim życiu.
- Pakuję się. Muszę lecieć do Londynu, dowiedzieć się, co działo się przez te dwa lata w moim życiu.
- Nie możesz tam lecieć sama.
- Mogę i to zrobię.
- Blanca poczekaj. Lecę z Tobą.
- Nie Marc, ty masz treningi, Melissę. Dam sobie radę.
- Dobrze, ale obiecaj mi, że jak coś się tylko będzie
działo to do mnie zadzwonisz.
- Obiecuje. – powiedziałam na odczepnego.
*
Przeglądałam
mieszkanie, garderoba była pełna sukienek, płaszczyków, butów, torebek. Nie
różniła się niczym od normalniej szafy. W łazience było pełno kosmetyków, w
kuchni to, co w każdej kuchni. W salonie natknęłam się na regał, na którym
stało średniej wielkości drewniane pudełko. Wzięłam je i usiadłam na kanapie,
aby przejrzeć zawartość. W oczy rzucił mi się bladoróżowy zeszyt w sowy. Mimo
że on sam był cienki to przez jego wnętrze był bardzo gruby. Gdy go otworzyłam
zobaczyłam sporo zdjęć. Lori, Cris, Sergi, Thiago, Julia, Marc.. Pełno zdjęć
grupowych, moich z dziewczynami. Na samym spodzie moje zdjęcie z Bartrą.
Przedstawiało nas samych na plaży, przytulałam go i dawałam buziaka w policzek.
Na odwrocie było napisane „Te quiero M”. Uśmiechnęłam się sama do siebie i
przeglądałam dalej. Wtedy zobaczyłam coś, co zmieniło wiele. Było to zdjęcie
USG z podpisem „Blanca Suarez Martinez 05.07.2014r. Clinica Yanoks London. 10
tydzień ciąży, płód rozwija się prawidłowo. Dr. Irene Moreno”. Czytając to
zamarłam. Odwróciłam je, a po drugiej stronie napisane było „Moja mała ‘15’.
Kiedyś będziesz tak wspaniałym obrońcom jak tatuś. M. B. <3”. Wtedy jeszcze
nie byłam pewna, ale doktor Moreno potwierdziła wszystkie moje przypuszczenia
- Może mi Pani powiedzieć,
co to jest?
- Trzy lata temu
była Pani w ciąży. Na początku czwartego miesiąca wystąpiło silne krwawienie na
skutek, którego doszło do poronienia. Przyczyną najprawdopodobniej był silny
stres. To ja poinformowałam Panią o ciąży, było to w trakcie rutynowego
badania. Była Pani bardzo zaskoczona, ale szczęśliwa. Bardzo mi przykro.
To oznaczało, że Marc i ja mieliśmy zostać rodzicami. I że
Bartra nic nie wiedział o dziecku. Siedziałam na ławce w Hyde Parku i nie
potrafiłam zebrać myśli. Ja miałam być mamą? I pewnie samotną, bo wcześniej
kazałam piłkarzowi zapomnieć. To wszystko jest zbyt skomplikowane. Moda na
sukces jest prościej ogarnąć niż moje życie. Nagle rozdzwonił się mój telefon,
wyjęłam go z torebki i odebrałam.
- Hejka. I jak tam w deszczowym Londynie? – zapytała piętnastka
Barcelony.
- Hej. Słońce świeci.
- Załatwiłaś już, co chciałaś?
- Tak. Jutro mam samolot. – odpowiedziałam smutno.
- Blanca wszystko okej?
- Jasne. – skłamałam.
- Wszystko mi opowiesz jak wrócisz. Zadzwoń jak już
będziesz w Barcelonie.
- Oczywiście. Do usłyszenia.
Umówiliśmy
się w kawiarni w porcie. Założyłam jasnoróżowe rurki i popielaty sweter. Gdy
pojawiłam się na miejscu Marc już tam był.
- Hej. – powiedział i pocałował mnie w policzek. –
Zamówiłem dwie kawy i ciastko.
- Dobrze. Melissa nie jest zła, że zamiast wolny dzień
spędzić z nią siedzisz tutaj ze mną? – zapytałam.
- Wczoraj wyjechała. MotoGP jest teraz w Azji; Japonia,
Australia, Malezja. Nie będzie jej trzy może cztery tygodnie. Ale wydaje mi się, że z mojego
życia wyjechała już na zawsze.
- Czyli?
- Postanowiliśmy dać sobie te tygodnie na przemyślenie.
Ale to jednoznaczne z tym, że to już koniec.
- To przeze mnie?
- No coś Ty. Od jakiegoś czasu się nie dogadywaliśmy,
coraz więcej się kłóciliśmy. Lepiej rozstać się w przyjaźni niż w kłótni.
Mniejsza o to, czego się dowiedziałaś w Londynie?
- Nic ciekawego. Pracowałam, miałam znajomych, ciągle
padało. Nic specjalnego. – skłamałam. Nie chciałam mu mówić prawdy, na pewno
nie teraz.
- Idziemy się przejść? – zapytał obrońca.
- Możemy iść. – odpowiedziałam z uśmiechem.
Szliśmy plażą, rozmawialiśmy o wszystkim, o tym, co jest
i o tym, co było. Albo udawał albo rozstanie z Jimenez nie zrobiło na nim większego
wrażenia. Woda w morzu nie była już tak ciepła i przyjemna jak latem, ale
chlapnęłam idącego obok Marca.
- Nie ładnie. – powiedział i zaczął mnie gonić. Gdy mnie
złapał, chwycił mnie w pasaniu od tyły i zaczął okręcać.
- Marc głupku. – powiedziałam ze śmiechem. Piłkarz
postawił mnie na ziemi i odwrócił przodem do siebie. Nasze twarze były już
naprawdę blisko siebie, czułam jego oddech na mojej szyi.
- Jeśli teraz Cię pocałuję to dostanę w twarz? – zapytał.
- Nie, ale.. Musze Ci coś powiedzieć. – odpowiedziałam, a
Bartra lekko się odsunął. – W Londynie dowiedziałam się czegoś jeszcze.
Usiądźmy. – zaproponowałam i usiedliśmy na ciepłym piasku. Z torebki wyjęłam
zeszyt ze zdjęciami. Marc wziął je ode mnie i zaczął przeglądać. Gdy dotarł do
naszego wspólnego zdjęcia uśmiechnął się i powiedział:
- Pamiętam to zdjęcie.
Podarowałem Ci je na naszą 6 miesięcznicę. Na początku strasznie się
ucieszyłaś a potem posmutniałaś i zaczęłaś marudzić, że nie możesz go nigdzie ustawić,
bo Sergi może je zobaczyć. Przez dłuższy czas stało u mnie, ale w noc przed
Twoim wyjazdem wzięłaś je. Zorientowałem się jak już Cię nie było. Byliśmy
razem szczęśliwi. – delikatnie się uśmiechnął i objął mnie ramieniem. – To
chciałaś mi pokazać?
- To nie wszystko. – wzięłam głęboki oddech i wyjęłam z
teczki zdjęcie USG. – Byłam w ciąży. – wyszeptałam i łza spłynęła mi po
policzku. – Dowiedziałam się dopiero w Londynie. Wyjeżdżając stąd nie
wiedziałam, że mamy zostać rodzicami. Poroniłam w czwartym miesiącu. –
dokończyłam i zalałam się łzami.
- Nasze maleństwo? Miałem być ojcem?
- Tak..
- Jesteś pewna, że było moje?
- Marc tylko z Tobą byłam w Paryżu. I jestem tego pewna
na 1000 procent. – powiedziałam, a obrońca pocałował mnie w czubek głowy.
- Tęskniłem za Tobą. Codziennie. W każdym momencie.
Blanca spójrz na mnie. – poprosił, a ja to zrobiłam. Barcelońska ‘15’
przegarnęła kosmyk moich włosów i zbliżyła swoją twarz do mojej. – Nie płacz.
Jestem tu z Tobą. – Kciukiem starł łzę spływającą po moim policzku i musnął
moje wargi. Po chwili pocałował mnie. Czułam się niesamowicie, dostałam gęsiej
skórki, a po plecach przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Gdy skończyliśmy się
całować spojrzał na mnie, a ja zatraciłam się w jego hipnotyzujących oczach. -
Dajmy sobie jeszcze jedną szansę.
- Marc, najpierw musisz zakończyć swój związek z Melissą.
Potem porozmawiamy. – odpowiedziałam i przytuliłam go.
Gdy
wróciłam do Barcelony świat obiegła informacja, że Sergi chce opuścić drużynę
Dumy Katalonii. Wczorajszego wieczora Barca razem z Roberto ogłosiła, że
pomocnik od stycznia będzie grał w jednej z londyńskich drużyn. Postanowiłam
udać się do Sergiego i zapytać się, dlaczego podjął taką decyzję. Mówił, że
dobrze mu w Katalonii, zawsze powtarzał, że kocha ten klub. Miałam złe myśli,
obawiałam się, że to wszystko moja wina, a jego wybór jest zbyt pochopny.
- To przeze mnie wyjeżdżasz? – zapytałam go, gdy pakował
coś do kartonu.
- Nie. W Barcelonie nie grałem tyle ile bym chciał,
dostałem kilka dobrych propozycji. To chyba najlepszy moment żeby wyjechać,
zmienić otoczenie, klub, ligę.
- Chciałam Cię jeszcze raz przeprosić.
- Daruj sobie, to i tak nie zmieni tego, co było… Zamierzaliście
mi w ogóle powiedzieć?
- Nie wiem, chyba nie. Tak było by lepiej.
- Pewnie tak. Przynajmniej nie wiedziałbym, że moja
dziewczyna pieprzyła mojego najlepszego przyjaciela za moimi plecami.
- Nie mów tak.
- Taka jest prawda. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi
i zaprosicie mnie na ślub. A teraz wybacz, ale musze się pakować. Jutro o tej
porze mam się stawić w Londynie. Jak będziesz wychodzić zamknij za sobą drzwi.
Cześć Blanca.
-Sergi… - powiedziałam cicho, ale on już nie zwrócił na
mnie uwagi. – Przepraszam. – dodałam. Gdy wychodziłam nad szafką z butami
zobaczyłam jedno zdjęcie. Wzięłam je do ręki i łza spłynęła mi po policzku.
Fotografia przedstawiała Sergiego, Marca i mnie razem, byliśmy tacy szczęśliwi.
Odłożyłam je na miejsce i wyszłam z mieszkania Roberto.
-------------------------
Przepraszam, że nie komentuje waszych blogów, ale mój blogger ostatnio zwariował i nie mogę dodawać komentarzy, :/ Ale przysięgam, że czytam wszystkie na bieżąco.
2:1 z Realem, jestem bardzo dumna z naszych chłopców! <3
Do następnego,
Ines ;*